W 10. kolejce Ekstraklasy, w odróżnieniu od wcześniejszej, nie sypnęło na biało, lecz na czerwono. Osiem meczów, cztery czerwone kartki, w tym trzy w pierwszych połowach – to tak jakby piłkarze, choć już minęła jedna trzecia sezonu (patrzcie jak zleciało), nie wyciągali wniosków. Jak zawsze sztywno i bezdusznie egzekwujący przepisy Marcin Borski to przecież już nie wyjątek wśród gwizdków. Sędziowie czujący ducha gry nie są dziś w modzie. Regulamin przestał podlegać interpretacjom.
Zamroczony męską odmianą tenisowej gorączki, która z początkiem listopada spadła na nas – zupełnie nieodpornych Polaków, pomyślałem sobie, że skoro „Jerzyk” Janowicz pokonał Andy’ego Murraya, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby skompromitowany klęską z Polonią Bełchatów skruszył niezdobytą w tym roku twierdzę w Zabrzu. Scenariusz, że chłopaki Adama Nawałki będą strzelali do gości jak do kaczek, wydawał mi tak oczywisty, że aż niemożliwy do zrealizowania. Jednak kiedy Borski nie okazał sumienia Maciejowi Wiluszowi w 30 minucie, ja nie miałem sumienia mieszać w piątkowy piłkarski spacerek naszego tenisowego nadczłowieka.
Pozostając przy tenisie, nie wiem, komu kibicuje pokonany wielki Szkot, ale piłkarskie Glasgow zrobiło się małe przy Warszawie. Rangers zostali odesłani z salonów na pastwiska i teraz samotnie króluje Celtic. Nie ma w poważnych ligach europejskich drugiego takiego miasta jak Warszawa, nie mówiąc o stolicy, z którego dwa kluby otwierałyby tabelę. To najważniejsza konkluzja w momencie, kiedy piłkarze wykonali 33 procent normy całego sezonu. Druga, wiążąca się i tłumacząca poniekąd pierwszą, jest taka, że nadszedł czas młodych. Grają tak, że serce rośnie. Trenerzy zaczęli się ścigać, kto wystawi więcej ledwie dwudziestolatków lub jeszcze nastolatków, kto da szanse młodszemu. Na razie prymusem wśród pierwszoklasistów jest Mariusz Stępiński z Widzewa.
Ciekaw jestem co czuje JW Construction, kiedy patrzy na akcje, gole i dojrzałą regularność żółtodzioba Teodorczyka. Theo, na którego on swego czasu postawił, nie okazał się Bosem, w odróżnieniu od Łukasza.
10. kolejka niespodzianek dużych nie przyniosła, bo kto święcie wierzy w moc sprawczą nowej miotły, tego nie zdziwił wynik meczu w Lubinie. Nie potrafię tylko wytłumaczyć, dlaczego rezerwowy Podbeskidzia i przeciętny Liran Cohen ma już dwa gole, a uważany za wielkiego piłkarza i obdarzany zaufaniem w Wiśle jego rodak Melikson tylko jednego. I to z karnego. Ostania kolejka przyniosła jeszcze zbliżenie stanowisk. Dawni przyjaciela z trenerskiej ławki i nie tylko, czyli Czesław Michniewicz oraz Rafał Ulatowski dawno nie byli tak blisko siebie, jak w niedzielę w Gdańsku. Pierwszy siedział na stanowisku komentatorskim Polsatu, a drugi – TVP.
Tomasz Lipiński Canal+