Wielki Tydzień i Święta sypnęły śniegiem i… wielkimi liczbami. Aż zaroiło się od nich w 20. kolejce. W związku z tym trzeba było odśnieżyć pamięć i kalkulator.
Jako pierwszy wspominki przywołał Ireneusz Jeleń, który 28 marca 2013 roku zrobił dla Górnika Zabrze to, co 8 kwietnia 2006 roku jako napastnik Wisły Płock zrobił Górnikowi. Czyli strzelił gola – między jednym faktem a drugim przepaść wielkości 2456 dni. Na tym ze wszech miar pozytywnym tle tylko dla porządku należy przywołać powrót do Ekstraklasy trenera mającego słabość do pewnego Fryzjera zmierzoną na dokładnie 711 połączeń telefonicznych. Na początku nowej drogi trenerskiego życia nie dał się Koronie, co akurat wielką sztuką raczej nie jest. Na wyjazdy rycerze z Kielc od dłuższego czasu – 28 kwietnia poprzedniego roku, czyli blisko 340 dni – wożą miecze wykonane z drewna.
W Wielką Sobotę numer wycięła Legia. Już miała wyjechać z Konwiktorskiej z punktem, zatem jak nakazywała tradycja jej czterech ostatnich wizyt na stadionie Polonii bez zwycięstwa, a tu przed bramką wyrósł pewien Man. FurMan i trzeba było liczyć. Na szczęście akurat niedaleko padło od ostatniej bramki Jelenia. Wyszło więc 2457 dni (dla matematyków podaję dane: od 9 kwietnia 2006 roku do 30 marca 2013).
Wielkość Emilijusa Zubasa podkreślimy bardziej, kiedy z dni przejdziemy na minuty. Bramkarz już przedostatniego w tabeli Bełchatowa strzeże bramki skuteczniej niż Cypryjczycy swoich banków od 450 minut, z doliczonym czasem nawet ciut więcej. Mylił się Tomasz Frankowski, zrównując się z Gerardem Cieślikiem na drugim miejscu w tabeli strzelców z dorobkiem 167 goli, jeśli myślał, że w tej rundzie dokonał już najtrudniejszego. Wyzwanie czeka go dopiero w 29. kolejce, kiedy przyjedzie do Bełchatowa na pojedynek z Litwinem. Bo dla każdego napastnika pokonanie Zubasa stało się nie lada wyzwaniem.
W lany poniedziałek wyłonił się z niebytu Dariusz Wdowczyk (na zdjęciu na górze). Ja zaliczam się do grupy tych, którzy uważają, że swoje odpokutował i dobrze, że wrócił do Ekstraklasy. Po bez mała sześciu latach, od 13 kwietnia 2007 roku upłynęło 2178 dni. Choć patrząc z rosnącym niesmakiem na grę Pogoni w rundzie wiosennej, tak sobie pomyślałem, że może najgorsze dopiero przed nim?
Tomasz Lipiński
Canal+
Poprzednia kolejka