
fot. East News
W świecie kolarstwa nie ma miejsca dla Lance’a Armstronga – powiedział prezydent Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) Pat McQuaid, podtrzymując decyzję amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) o dyskwalifikacji kolarza i odebraniu mu siedmiu tytułów zwycięzcy Tour de France. Zaskoczenia nie było, UCI nie skierowała sprawy do Trybunału Arbitrażowego. McQuaid nie miał wyjścia, ogrom i waga zeznań byłych kolegów Armstronga nie pozostawiała UCI pola manewru, zwłaszcza że sama federacja, co wynika z raportu, była w sprawie „umoczona”.
Wyrok uchwalono bardzo szybko, przecież raport USADA dotarł do kolarskiej centrali całkiem niedawno. To nowość w działaniu UCI, przy wcześniejszych aferach proces podejmowania decyzji był bardziej skomplikowany, pokręcony i dłuższy. Widać, że prezydent boi się o swój stołek, zresztą podczas konferencji na genewskim lotnisku padły pytania dotyczące dymisji Irlandczyka. McQuaid stwierdził, że nie planuje odejścia, ale jednocześnie dodał, że przyszłością kolarstwa są młodzi ludzie. Moim zdaniem nie tylko na rowerach, ale również na urzędniczych posadach. Od dziś w rubryce „zwycięzca Tour de France w latach 1999-2005” widnieje puste miejsce, bo tak – mądrze – sygnalizował już wcześniej dyrektor „Wielkiej Pętli” Christian Preudhomme. Przykre, ale prawdziwe. Szkoda tych siedmiu lat.
Tomasz Jaroński