W numerze m.in. Włodzimierz Szaranowicz

W każdym z wydań Sportowych Wywiadów Czytelnicy będą mieli okazję poznać bliżej powszechnie znanego i cenionego dziennikarza. Popularność w tej sytuacji nie idzie w parze z naszą wiedzą na temat wspomnianych postaci. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Zwykle to Oni zadają pytania, zwykle to Oni opisują historie innych. W Sportowych Wywiadach odwracamy role! Igor Błachut zapytał Włodzimierza Szaranowicza o historię jego życia

 

Poniżej przedstawiamy fragment rozmowy. W całości – na łamach miesięcznika.

Porozmawiajmy o dziennikarskiej przygodzie. O podróżach i pięknych miejscach…

Jeden z pierwszych sukcesów sportowych, który przeżyłem w sposób niezwykle radosny i niespodziewany, to był 1985 rok. Nikt z redakcji nie chciał relacjonować podupadającego Wyścigu Pokoju. Zostałem – jako młody, dobrze zapowiadający się, już po pierwszych igrzyskach i mistrzostwach świata, były radiowiec – wysłany na ten wyścig. I okazało się, że karty rozdają w tej imprezie Polacy – konkretnie Lech Piasecki z Andrzejem Mierzejewskim, że zaczyna się to od fantastycznego triumfu na Kryłatskoje, wcześniej prolog wygrany w Pradze przez „Piaska” – no i jedziemy… wracając do kraju, stajemy się bohaterami, na równi z tymi kolarzami. Gdy przyjechaliśmy do Bielska, z rozpędu wzięto i nas na ramiona i niesiono przez ulice do biura prasowego – to jest niezapomniane, tego się nie przeżyje nigdy i w żadnych okolicznościach. Wartość nieporównywalna z pięknem krajobrazu, z widokiem Pekinu… to jest wartość emocjonalna, którą niesie się w sobie i trzyma przez całe życie

Szczęśliwie się złożyło?

W ogóle mam fart. Dziennikarz bez fartu może być niezwykle utalentowany i nie da sobie rady z zawodem z prostej przyczyny – tworzą nas sukcesy. Tak naprawdę oderwani od sukcesu będziemy istnieć, będziemy zauważalni, ale buduje się „mołojecką sławę” na wielkich wydarzeniach i sukcesach.

A co będzie po?

Co po robocie? Chciałbym trochę pojeździć. Więc chciałbym sobie teraz pojechać przede wszystkim w dwa miejsca: do Australii, gdzie mieszka w Perth siostra żony i do Kalifornii, gdzie jest mój brat. I po prostu sobie trochę tak… polumpować. Bez tego stałego dzwonka z tyłu głowy, że muszę wracać, przygotowywać się, że co ja robię… Nie ma co ukrywać, że dziennikarz, który idzie tropem pieniędzy albo łatwości bycia gwiazdą w innej stacji, żeby nie było tłoku wokół, trochę ryzykuje. Wielkie nazwisko wykuwa się przy wielkich imprezach i wielkich sukcesach. Trzeba być tam, gdzie są igrzyska olimpijskie, mistrzostwa świata, wielkie wydarzenia… Może inne stacje dają komfort psychiczny, a może nie dają, tego nie wiem, ale na pewno był taki okres, kiedy zdecydowanie lepiej zarabiali dziennikarze sportowi w innych stacjach, niż u nas, jednak jest jakaś cena tego. Jest cena nierozpoznawalności. To może się zdarzyć, Mateusz Borek się mocno przebił, ale było też wielu utalentowanych ludzi, którym się to nie udało. Więc ta telewizja publiczna nie jest najgorsza…

Fot. „Sportowe Wywiady” Bartek Syta

No Comments

Comments are closed.

 
 
 
 
 

Wiadomości dnia (Twitter)

  • PRZERWA MODERNIZACYJNA do końca wakacji!
  • Tym, którzy wybierają się na letni wypoczynek życzymy udanej pogody i zregenerowania sił. Pozdrawiamy i zapraszamy po okresie wakacyjnym!
  • Jesteśmy przekonani, że będą Państwo zadowoleni z nowego kształtu rozbudowanej strony
  • LE, elim.: Śląsk Wrocław - Rudar Pljevlja 4:0
  • Żużel, DPŚ: Australia awansowała z barażu do finału w Pradze (Australia, Czechy, Dania, Polska)
 
 

Okiem Dyzia

 
 

Ekstraklasa piłkarska

 
 

Rotacja wsteczna

 
 

Ważne daty

Brak wydarzeń
 
 
 
Top