Cieszymy się z sukcesów Jerzego Janowicza, największych w zawodowym tenisie od Wojciecha Fibaka, z drugiej strony jednak rozpoczynający się w poniedziałek tradycyjny Masters trochę będzie smutny. Bez Polaków. A przyzwyczailiśmy się już na dobre, że biało-czerwoni grają w tej prestiżowej imprezie zamykającej sezon. Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski pięciokrotnie – z reguły rzutem na taśmę – kwalifikowali się do zmagań elity deblistów. 2006 rok, 2008, 2009, półfinał w 2010 i finał rok temu. Teraz przegrali jednak w ćwierćfinale w paryskiej hali Bercy z Hindusami Maheshem Bhupathim i Rohanem Bopaną i to rywale jako ósmy debel wybiorą się nad Tamizę. Nasi zostaną w Warszawie.
Jak zwykle tenisowy świat będzie spoglądał z londyńskiej perspektywy na singlistów. Zabraknie Rafy Nadala, wciąż borykającego się z kontuzjowanymi kolanami. Hiszpan być może pokaże się pod koniec grudnia w pokazówce w Abu Dhabi, gdzie dostaje się bajeczne pieniądze. Na marginesie, Hiszpan z Majorki nigdy za dobrze się nie pokazał w Masters, nigdy nie wygrał. Został finalistą w roku 2010. Kolekcjonerem końcowych sukcesów w ATP World Tour Finals jest Roger Federer. Szwajcar zwyciężał najwięcej razy – sześć (2003-04, 06-07, 2010-11). Będzie bronił trofeum a Londyn jest dla niego miejscem magicznym, specjalnym. Wiadomo, jego ulubiony Wimbledon. Pięciokrotnie wygrywali dawni mistrzowie: Ivan Lendl i Pete Sampras. Zdarzały się fuksy. W 2009 roku wygrał Nikołaj Dawydienko, Rosjanin zagrał turniej życia. Przed 7 laty David Nalbandian pokonał w finale Federera 7:6. Argentyńczyk też był wówczas boski.
Novak Djoković, który będzie ponownie numerem jeden na koniec roku bez względu na rezultaty Masters, potrafił zwyciężyć w roku 2008, kiedy jeszcze nie grał tak wspaniale jak w dwóch ostatnich sezonach. Teraz Serb ma wielką chrapkę na pokonanie Rogera, Andy’ego i spółki. „Nole” ma świetny sezon, choć odrobinę gorszy niż dwanaście tygodni temu. Z kolei Murray chciałby znów coś wygrać po raz pierwszy i to na brytyjskiej ziemi. Szkot został mistrzem olimpijskim i wreszcie – po 76 latach oczekiwań – wygrał turniej wielkoszlemowy. US Open w Nowym Jorku.
Skład finału londyńskiego Masters nikogo nie zaskoczył. Jako ostatni zakwalifikował się do elitarnej rywalizacji Janko Tipsarević, który zaraz potem przegrał z łodzianinem Janowiczem w paryskim ćwierćfinale. Serb debiutuje w Masters jako pełnoprawny uczestnik. Przed rokiem był rezerwowym i zastąpił Murraya. Jo-Wilfried Tsonga wystąpił w finale 2011, Juan Martin Del Potro w finale2009, aDavid Ferrer w 2007. Oni nie powinni się włączyć do walki o końcowy sukces. Federer albo Djoković, oni prawdopodobnie wylądują w finale 12 listopada. A Murray? Trzy ostatnie mecze przegrane, w tym z Janowiczem, gdzie zawalił mając piłki meczowe. Coś się w Andym zacina.
Sylwester Sikora