Drugi mecz polskich piłkarzy ręcznych w eliminacjach mistrzostw Europy 2014, które odbędą się w Danii, nie mógł się zakończyć inaczej. Po inauguracyjnej wygranej nad Holandią 33:22, w niedzielę Polacy pokonali w Zaporożu Ukraińców 29:20; najwięcej dla polskiego zespołu, 6 bramek, rzucił Michał Jurecki.
– Ten mecz nie mógł się zakończyć inaczej – mówi Sportowym Wywiadom Sylwester Sikora. – Zarówno Ukraina, jak i Holandia to – nie oszukujmy się – nie są szczególnie wymagający rywale.
Komentator Eurosportu zwraca uwagę na niedużą liczbę bramek straconych przez polski zespół. – Proszę zauważyć, że Ukraińcy przed własną publicznością rzucili mniej goli niż na wyjeździe ze Szwedami (w pierwszym meczu Ukraina przegrała w Lund 23:27 – przyp. red.). To świadczy albo o bardzo dobrej postawie naszego zespołu w obronie albo o spadku formy wicemistrzów olimpijskich z Londynu. Oczywiście wolałbym, żeby prawdziwe było to pierwsze.
Niestety nie było nam dane zweryfikować tej opinii, bo strona ukraińska zdecydowała, że nie będzie nadawać sygnału. – Samo to bardzo dobitnie pokazuje jak niski status piłka ręczna ma u naszych sąsiadów – komentuje Sylwester Sikora. – Tym samym trudno uznać, by zawodnicy trenera Michaela Bieglera zdali już jakiś poważny egzamin. Dodaje, że cieszy go wkomponowanie się w zespół Michała Kubisztala, o obecności którego w kadrze nie chciał nawet słyszeć poprzedni szkoleniowiec.
Szwedzi tymczasem mieli nie lada kłopoty w swoim drugim meczu eliminacyjnym, ostatecznie jednak pokonali na wyjeździe Holendrów 33:31. Jeśli więc rzeczywiście srebrnych medalistów ostatnich igrzysk dopadł kryzys, mają teraz kilka miesięcy oddechu, by odzyskać formę. Kolejnym akcentem eliminacji ME 2014 będzie bowiem dwumecz Polaków ze Szwedami, który odbędzie się na początku kwietnia przyszłego roku. Po dwóch seriach spotkań Polska prowadzi w tabeli gr. 5 z kompletem punktów; również 4 pkt. mają Szwedzi.
piu