Piłkarze Sanfrecce Hiroszima okazali się najlepsi w zakończonej w sobotę Japan League. Przeciętna do tej pory drużyna sięgnęła po mistrzostwo dzięki dwóm zawodnikom: bramkarzowi Shusaku Nishikawie oraz napastnikowi Hisato Sato, który z 22 trafieniami zdobył koronę króla strzelców. Ostatnia odsłona J-League była jubileuszowa. Dwudzieste urodziny były dla japońskiej ligi dużym wydarzeniem, dlatego już od początku sezonu wspominano, że szykują się rozgrywki wyjątkowe, wyrównane, ciekawe. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że tak było. Zaskakujący był mistrz i spadkowicze. Kibice byli rozpieszczani liczbą goli. W sumie zawodnicy biegający po japońskich boiskach zdobyli 855 bramek, co dało średnią 2,79 gola na mecz. Nie narzekano również na frekwencję na trybunach, bo spotkania oglądało średnio prawie 18 tysięcy fanów.
Od dwudziestu lat w J-League drużyna z Hiroszimy balansowała na granicy ligowego bytu. W 2003 i 2007 roku Sanfrecce spadło z pierwszej ligi, ale za każdym razem wracało po roku. Ostatnie lata były dla ekipy prowadzonej przez Hajime Moriyasu przeciętne. Kontynuowałem pracę poprzedniego szkoleniowca – stwierdził ostatnio skromnie 44-latek. Drużyna była spokojnie budowana tak, by w perspektywie kilku lat powalczyła o czołowe lokaty i awans do pucharów. Sanfrecce niespodziewanie odpalili jednak wcześniej zdobywając mistrzowski tytuł po raz pierwszy w historii. Warto jednak pamiętać, że w przeszłości piłkarze z Hiroszimy występowali jako Toyo Kogyo oraz Mazda S.C. i pięć razy zdołali triumfować w lidze w latach ‘60. Wiodącymi postaciami, bez których pierwszej lokaty najprawdopodobniej nie udałoby się zająć, byli wspomniani Nishikawa i Sato, którym warto przyjrzeć się bliżej.
26-letni Nishikawa trafił do Hiroszimy w 2010 roku jako utalentowany bramkarz mający za sobą debiut w kadrze. W zespole Sanfrecce, Nishikawa imponował udanymi interwencjami i był chwalony za skuteczną grę na przedpolu. Ostatni sezon był dla niego niezwykle udany, bo drużyna straciła zaledwie 34 bramki. Lepsi w tym elemencie byli jedynie piłkarze z Jokohamy. Podstawowym kłopotem wychowanka klubu Oita Trinita w reprezentacji jest jego rywali Eiji Kawashima, który występuje w Standardzie Liege i ma niepodważalną pozycję w japońskiej bramce.
Hisato Sato od lat jest uznanym w Japonii napastnikiem. Dziennikarzy zawsze dziwiło, że 30-letni snajper nigdy nie spróbował swoich sił w Europie, mimo że nie tak dawno miał propozycje między innymi z Bundesligi i Ligue 1. Lewonożny piłkarz co roku był w czołówce klasyfikacji strzeleckiej, a kiedy Sanfrecce przebywało po raz ostatni w drugiej lidze, strzelił tam aż 28 goli. Ekipa z Hiroszimy dużo zawdzięcza Sato, który został królem strzelców i znacząco wspomógł drużynę doświadczeniem. Trudno mówić o niewysokim graczu, że jego strzały były piękne, za to niezwykle skuteczne, przez co od kilku lat porównuje się go do „urodzonego na spalonym” Filippo Inzaghiego.
Dyspozycja obu zawodników została zauważona przez organizatorów rozgrywek. Sato oprócz nagrody za największą liczbę strzelonych goli, został wyróżniony tytułem najlepszego piłkarza sezonu. Atakujący nie krył wzruszenia po odebraniu nagrody. – Dziękuję mojej przepięknej żonie, rodzicom oraz dzieciom, że dzięki nim każdego dnia mogę stawać się lepszym graczem. Gdyby nie oni, nie byłoby mnie w tym miejscu, ale nie zapominam też o kolegach z drużyny, gdyż ta nagroda należy także do nich – mówił 30-latek na gali podsumowującej sezon. W jedenastce rozgrywek znalazło się także miejsce dla Shusaku Nishikawy. Oprócz nich, pojawiły się tam jeszcze trzy nazwiska, które figurują w kadrze Sanfrecce. Mowa o doświadczonym obrońcy Hiroki Mizumocie oraz o pomocnikach Toshiro Aoyamie i Yojiro Takahagim.
Poza niespodziewanym mistrzem, zaskoczył także jeden ze spadkowiczów. Gamba Osaka, która zajęła przedostatnią lokatę, jeszcze w ostatnim sezonie była trzecia, a w poprzednich latach wyniki miała podobne. Mało tego, w 2008 roku klub cieszył się z wygranej w azjatyckiej Lidze Mistrzów. Mimo że skład nie był znacząco słabszy od tego, który 12 miesięcy wcześniej wywalczył miejsce na podium, a Brazylijczyk Leandro został czwartym snajperem ligi, utytułowana ekipa musiała się pożegnać z bytem w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Na klasę J-League ma wpływ skład kadry narodowej prowadzonej przez Alberto Zaccheroniego, który nie boi się dawać szansy zawodnikom z rodzimej ligi. Być może na styczniową potyczkę z Łotwą Włoch odkurzy zapomnianego w kadrze Sato, bo poza bramkarzem z Hiroszimy w zespole narodowym nie ma żadnego innego piłkarza z mistrzowskiej ekipy. Główne role na arenie międzynarodowej nadal odgrywają piłkarze na co dzień biegający po europejskich boiskach. Najlepszym przykładem może być Shinji Kagawa, który od lata swoje umiejętności prezentuje na Old Trafford, a wcześniej był jednym z ulubieńców w Borussii Dortmund.
Nawet jeśli piłkarze mistrza kraju są pomijani przy powołaniach, to i tak nikt nie odbierze im dumy z bycia najlepszymi w kraju. Ciekawostką jest, że nie tak dawno na pracę w tym klubie mógł zdecydować się Dragomir Okuka, szkoleniowiec znany z Legii Warszawa, który ostatnio wywalczył wicemistrzostwo Chin. Serb postawił właśnie na inne azjatyckie państwo, ale nadal ma kilka propozycji z kraju kwitnącej wiśni.
Piotr Kamieniecki