Europejskie starty skoczkiń zostały przerwane długą podróżą na kontynent azjatycki, do Sapporo, gdzie w 2007 roku miały miejsce mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. Zawody były opóźniane i w pierwszym dniu kobiety oddały tylko jedną próbę. Faworytka Sara Takanashi wreszcie miała okazję zaprezentować się na własnej ziemi. Tyle że tak kolorowo, jak na start w Kraju Kwitnącej Wiśni przystało, nie było. Szkoda, bo filigranowa Japonka mogła podtrzymać pasmo zwycięstw. Cóż poradzić, wyszło inaczej. Miejsc 12. i piątego Takanashi raczej nie wzięłaby w ciemno. Widownia zgromadzona pod skocznią pewnie też. Nieco wyżej, lecz także bez fajerwerków, uplasowała się Sarah Hendrickson. Wyniki serii próbnej pierwszego dnia sugerowały rywalizację tych dwóch zawodniczek. Solidarnie Amerykanka też nie stanęła na podium, a przed oddaniem skoku znów się denerwowała i robiła czerwona. Szkoda mi tej niezwykle sympatycznej zawodniczki, która nie może sobie poradzić z presją. Jednak dzień później zdołała wcisnąć się na najniższy stopień podium. Sukces z Soczi powtórzyła Francuzka Coline Mattel przed Austriaczką Jacqueline Seifriedsberger i Norweżką Anette Sagen. Stosunkowo blisko była Eva Logar, kolejna Słowenka w czołówce, oraz Włoszka Elena Runggaldier, której przyszły mąż także świetnie się spisał, ale na biegówkach w oddalonym troszkę Soczi.
Drugiego dnia warunki były łaskawsze, ale faworytki znów wypadły poniżej oczekiwań. Pod nieobecność Danieli Iraschko, nowa liderka Austrii Seifriedsberger odniosła pierwsze zwycięstwo w karierze przed Sagen i Hendrickson. Austriaczka oczekiwała dobrych skoków i utrzymania formy, ale czy spodziewała się triumfu? Raczej nie. Sama zresztą stwierdziła, że teraz przejmuje na barki odpowiedzialność Iraschko i siłą rzeczy będzie obciążona presją, ale lubi wyzwania i postara się im podołać. Jak na razie wszystko idzie po jej myśli.
W Pucharze Świata Takanashi nadal przoduje, choć niesmak po japońskim starcie zapewne pozostał. Pytanie, czy nastąpi rewanż w Zao? Sam nie mogę się doczekać, by uzyskać odpowiedź na to pytanie! W rywalizacji kobiet sporo się dzieje, a wyniki nieraz nas zaskoczą. Dziewczyny pokazują, że grzeszą nie tylko urodą, ale i walką o zwycięstwo. Naprawdę przyjemnie ogląda się fruwające kobiety. To tak jak anioły, tyle że z nartami.
Piotr Walkowiak