Uśmiechałem się patrząc na minę szefa UCI Pata McQuaida podczas ogłaszania przez niego decyzji o dyskwalifikacji Lance’a Armstronga. Temat nie był specjalnie do śmiechu, już od jakiegoś czasu było wiadomo, że sprawa dyskwalifikacji jest przesądzona i nazwisko Amerykanina zostanie wymazane z listy zwycięzców Tour de France. Rozbawiło mnie całkiem co innego, a mianowicie pośpiech w działaniach UCI i sposób ogłoszenia decyzji. Mając w pamięci ciągnące się miesiącami sprawy Alberto Contadora czy Ezequiela Mosquery można było przypuszczać, że i teraz na oficjalne stanowisko przyjdzie nam trochę poczekać, a tutaj zaskoczenie, decyzja została nie tylko bardzo szybko podjęta, ale także szybko i krótko ogłoszona. Skąd tak nagła zmiana w działaniach Federacji? Każdy, kto czytał materiały przesłane przez USADA, znalazł w nich informacje o podejrzanych działaniach UCI, która rzekomo ukrywała wyniki pozytywnych testów Teksańczyka w zamian za wysokie przelewy „na walkę z dopingiem”. Poważne oskarżenia dotyczyły poprzedniego szefa Światowej Federacji Kolarskiej Heina Verbruggena, który także dziś jest szarą eminencją tej organizacji i wciąż ma duży wpływ na podejmowane przez nią decyzje. Czy nie jest przypadkiem tak, że szybkie ogłoszenie decyzji i rezygnacja z odwołania do Trybunału Arbitrażowego mają „ukręcić łeb” zarzutom wobec UCI? „Zgadzamy się z USADA, dyskwalifikujemy Armstronga, co złego to nie my, a tak w ogóle to już nas tu nie ma, spieszymy się na samolot…” No bo chyba nie przypadkiem konferencja odbyła się w pobliżu lotniska w Genewie? Pewnie panowie z UCI mieli w planach start w kolejną podróż służącą globalizacji kolarstwa.
P.S. 7 lat bez zwycięzcy Tour de France… Na szczęście takie decyzje nie powodują jeszcze wymazywania tamtych wyścigów z naszej pamięci. To było 7 lat wspaniałych emocji. Pat McQuaid powiedział na konferencji – W świecie kolarstwa nie ma miejsca dla Lance’a Armstronga. Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym stwierdzeniem.
Adam Probosz