Jeszcze tydzień temu wydawało się, że ZAKSA nie straci pierwszego miejsca w tabeli do końca rundy zasadniczej. Kędzierzynianie zgubili jednak w sobotę punkty, których w końcowym rozrachunku może zabraknąć, by w lutym być wyżej niż Skra Bełchatów. Michał Ruciak i spółka w zaskakujących okolicznościach ulegli Treflowi Gdańsk 1:3. Goście w pierwszym secie zdemolowali gospodarzy do 15! Bardzo dobre spotkanie rozegrał Wojciech Żaliński, autor siedemnastu potężnych zbić. ZAKSA po raz kolejny na początku sezonu gra na maxa, potem traci gdzieś impet i nie potrafi utrzymać równej formy. Warto też przypomnieć, że nad rozgrywającym Kędzierzynian Pawłem Zagumnym wisi pewna klątwa – nigdy nie był mistrzem kraju. Teraz, kiedy ma chyba ostatnią szansę w karierze, a drużyna budowała bezpieczną przewagę punktową nad rywalami, „Guma” doznał kontuzji, która może sporo kosztować jego drużynę. Uraz palca ma zostać wyleczony dopiero za kilka dni, nie wiadomo czy Zagumny zagra w następnym meczu z Resovią, a gdyby przydarzyła się tam kolejna starta punktów, Skra może przejąć „żółtą koszulkę” lidera jeszcze przed świętami.
Bełchatowianie zwykle w tym momencie sezonu, od co najmniej dwóch lat, wrzucają piąty bieg. W meczu z mistrzem, Resovią, zrewanżowali się za ostatnie upokorzenia. Tylko w drugim secie Skra nie mogła być pewna swego, w pozostałych wygrała bez trudu, a już początek spotkania (8:1 w pierwszej partii) pokazała, kto bardziej tryska energią w Hali Energia. W czasie gdy w lidze wszystko powoli wraca do normy, do właściwej formy chce wrócić też Resovia. Podobno na Podkarpaciu podjęto już odpowiednie kroki. Jak głoszą plotki, Krzysztof Ignaczak pouczył trenera Andrzeja Kowala, że bardziej męczy się na treningu Anastasiego, niż grając mecz w barwach rzeszowskiej drużyny. W takiej sytuacji szkoleniowcowi pozostaje tylko zakasać rękawy i powiedzieć: „Do roboty!”.
Tomasz Kowalczyk
Dziennikarz Radiowej Jedynki
Poprzednia kolejka