PGE Turów po raz pierwszy w tym sezonie Tauron Basket Ligi znalazł pogromcę, ale trzeba przyznać, że ich rywal był z najwyższej półki. Spotkanie zgorzelczan z Treflem Sopot w Ergo Arenie zapowiadało się na hit i wydaje się, że spełniło te oczekiwania. Dwie niezwykle ciekawe postacie na ławkach trenerskich – Żan Tabak i Miodrag Rajković również nie zawiodły. Zwróćmy uwagę na sytuacje z pierwszej kwarty, kiedy to obaj prosili o przerwy w momentach, gdy ich zespoły traciły dystans do przeciwnika. Po krótkich rozmowach z trenerami zawodnicy wychodzili na parkiet odmienieni i szybko odrabiali straty. Autorytet trenera ma ciągle ogromne znaczenie.
W tak ważnych meczach często rodzą się nowe gwiazdy. Najjaśniej świecił Amerykanin Frank Turner, który rzucił 25 punktów i rozdał 11 asyst. Bez wahania można powiedzieć, że postawa mierzącego zaledwie 176 cm rozgrywającego Trefla pozwoliła temu zespołowi odnieść zwycięstwo. Turner jest niezwykle szybki oraz skuteczny i mimo że przed sezonem nikt nie zakładał, że zostanie pierwszoplanową postacią drużyny, to właśnie taką się stał. To pokazuje także, że kluby TBL powinny jeszcze baczniej przyglądać się lidze holenderskiej – to właśnie tam Amerykanin spędził dwa ostatnie sezony.
Wydarzeniem kolejki był także powrót Serba Miliji Bogicevicia na ławkę trenerską. Powrót podwójny – po pierwsze do Anwilu Włocławek, w którym był kilka lat temu asystentem trenera Alesa Pipana (obecnie szkoleniowca reprezentacji Polski), a po drugie do Starogardu Gdańskiego, gdzie odniósł swój jak na razie największy sukces w karierze (brązowy medal z Polpharmą). Trzeba przyznać, że comeback był efektowny – po 14 minutach spotkania zespół z Włocławka wygrywał aż 47:21! Tego nawet nie spodziewali się najwierniejsi kibice Anwilu, ale co dla nich najważniejsze – drużyna podniosła się z fatalnej serii czterech porażek z rzędu.
Dainius Adomaitis stracił pracę w klubie z Kujaw głównie dlatego, że jego zespół nie potrafił zdobywać odpowiedniej liczby punktów. Zmiana trenera daje zawodnikom zwykle nową energię oraz chęć do pracy i tak było tym razem. To, czy sytuacja się utrzyma w dużej mierze zależy od samego Bogicevicia, który może zaburzyć wcześniejszą hierarchię w zespole oraz od graczy, którzy będą musieli dostosować się do nowych warunków treningowych. Po tej porażce coraz trudniejsza sytuacja jest w ekipie Polpharmy, ale w tym przypadku nie należy spodziewać się radykalnych zmian.
Wojciech Kłos, PLK.pl