Na mecz Anwilu Włocławek z Treflem Sopot czekali chyba wszyscy sympatycy polskiej koszykówki. Nikt nie był jednak w stanie wskazać faworyta tego spotkania, mimo że zawodnicy trenera Miliji Bogicevicia pokonali przecież niedawno Asseco Prokom, a Trefl miał swoje kłopoty. Zespół stracił pierwszego trenera Żana Tabaka, który dostał propozycję od uczestnika elitarnej Euroligi – zespołu Caja Laboral Vitoria i z niej skorzystał. Nie można jednak dziwić się decyzji Chorwata – tak utytułowanym drużynom się po prostu nie odmawia. To skomplikowało sytuację sopocian, którymi teraz zajmuje się trener Mariusz Niedbalski. Czy ta zmiana wpłynęła na słabszą postawę Trefla we Włocławku? Prawdopodobnie, chociaż trzeba też podkreślić, że rywal był ewidentnie tego dnia lepszy.
Anwil nie ma już hamulców w ataku. Spotkanie rozstrzygnęło się tak naprawdę w drugiej kwarcie, dzięki niesamowitej skuteczności zmiennika – Arvydasa Eitutaviciusa. Litwin w tej części meczu rzucił aż 17 punktów, pięciokrotnie trafiając zza linii6,75 m. To oczywiście również efekt błędów w obronie Trefla, ale pokazuje jednocześnie, że włocławianie mają sporą swobodę w ofensywie. Sopocianie będą musieli szybko pozbierać się po zmianie trenera, by nie stracić kontaktu z czołówką. Do niej powoli dołącza Anwil, który z nowym szkoleniowcem jest ciągle niepokonany.
Ciekawie było także w sobotę. AZS Koszalin od samego początku sezonu postrzegany jest jako jeden z zespołów, który w fazie play off Tauron Basket Ligi zagrać po prostu musi. Nie można się takiej opinii dziwić – drużynę wzmocnili przecież reprezentanci Polski Robert Skibniewski i Łukasz Wiśniewski oraz zawodnicy, którzy w przeszłości w niej występowali: Paweł Leończyk i Bartłomiej Wołoszyn. Należy do tego dodać zupełnie nową halę w Koszalinie oraz trenera Teo Cizmicia, który swojego fachu uczył się m.in. od Jasmina Repesy. Sukces prawie gwarantowany. Prawie, bo potrzebne są przecież zwycięstwa. I te rzeczywiście były, ale raczej przed własną publicznością. AZS przed tą kolejką tylko trzy razy zagrał na wyjeździe (wliczając Intermarché Basket Cup) i nie potrafił wygrać. Sytuacja zmieniła się dopiero w Radomiu, chociaż to nie był łatwy mecz dla Akademików.
Koszalinianie nie potrafili zatrzymać niezłej ofensywy Rosy w tym meczu, a w związku z tym musieli walczyć o zwycięstwo do ostatnich minut. Bohaterem okazał się jednak Darrell Harris – Amerykanin, który w Polsce gra już czwarty sezon, ale pierwszy poza Kołobrzegiem. Król zbiórek TBL rzucił aż 28 punktów, w tym jedne z ważniejszych, w kluczowym momentach. Pierwsze zwycięstwo w obcej hali stało się faktem. Jedno jest jednak pewne – jeśli AZS chce osiągnąć coś więcej w tej lidze, to musi zacząć lepiej prezentować się na wyjazdach. Bez tego nie da się wyjść poza przeciętność.
Wojciech Kłos, PLK.pl