Fińska masakra chorągiewką Kruczka, czyli dramat w trzech aktach – pisze Emil Dudzik

 

oficjalna strona Kamila Stoch

Po zimnym prysznicu w Lillehammer, kiedy nasi skoczkowie skakali tak jakby ktoś celowo próbował oduczyć ich skakać i jeszcze do ich nart przymocował pięciokilowy odważnik, wydawało się, że gorzej być nie może. Jednak życie jest zaskakujące i kiedy zdawało się, że wszystko co najgorsze już się wydarzyło, przychodzi kolejny cios obuchem w głowę. W Kuusamo zawsze nasi zawodnicy wypadali poniżej oczekiwań, ale teraz to, co się stało, nie śniło się ani kibicom, ani skoczkom, ani trenerowi Kruczkowi w najgorszych koszmarach. Na naszych oczach rozegrał się polski dramat w trzech aktach.

Akt pierwszy. Czwartek. Przedsmak masakry.

Pierwsze skoki piątkowego wieczoru nie zapowiadały nachodzącej masakry. Wprawdzie u większości naszych skoczków nie było widać żadnej poprawy, ale wydawało się, że uniknęliśmy regresu. Ba, nawet nasz lider Kamil Stoch oddał dwa dość dalekie skoki, które dały mu wysokie miejsca na treningach i już wydawało się, że wraca do dobrej dyspozycji. No właśnie. Wydawało się… W drugim treningu niefortunnie upadł. Wtedy nikt nie przypuszczał, że to wstęp do masakry, która nastąpi następnego dnia. Obolały Stoch oddał bardzo krótki skok. Do kwalifikacji zabrakło mu bardzo dużo, bo osiem metrów. No trudno, stało się, w piątek konkurs drużynowy, trzeba walczyć. Wątpliwości budziło jego miejsce w składzie na konkurs. Jak się potem okazało słusznie, ale o tym później.

Rewelacją pierwszego dnia w Kuusamo okazał się młody Słoweniec Jaka Hvala, który był najlepszy we wszystkich seriach treningowych i kwalifikacjach. Aż się przykro zrobiło, że nasi najlepsi juniorzy z Olkiem Zniszczołem na czele nie startują w zawodach. No cóż, Słoweńcy mają Jakę, my mamy system, który rozlicza kadrę juniorską tylko z wyników juniorskich, pomijając seniorskie osiągnięcia. Trenerzy boją się jak ognia możliwości, że kosztami wyników w dorosłych skokach zostaną zawalone mistrzostwa świata juniorów. No cóż, typowy polski absurd systemowy, ale to temat na inny tekst.

Akt drugi. Piątek. Masakra właściwa.

Piątek w Ruce przywitał nas idealną pogodą do skakania. Było prawie bezwietrznie, co w tym miejscu jest raczej rzadkością. Jednak już seria próbna pokazała, że możemy spodziewać się najgorszego. Stoch spadł na bulę, czym pokazał, że po upadku całkowicie się rozregulował, a inni nasi też skakali dwadzieścia metrów krócej niż czołówka. Ale tego, co się stało w konkursie, nikt nie mógł się spodziewać. Stoch skoczył wprawdzie 20 metrów dalej niż w serii próbnej, ale wciąż o jakieś trzydzieści metrów za krótko. Kot i Żyła skoczyli podobnie a o dziwo najlepiej z naszych wypadł Dawid Kubacki, któremu skocznia w Kuusamo w obiegowej opinii miała wybitnie nie pasować. W zawodach zajęliśmy… ostatnie, 11. miejsce! Czyli całkowita masakra, najgorszy występ, jaki można sobie wyobrazić. Tak źle nie było od wczesnych lat dziewięćdziesiątych, kiedy pieniądze w skokach były wielokrotnie mniejsze, warunki treningu o wiele gorsze, a zawodnicy, z całym szacunkiem dla nich, o dużo mniejszym talencie.

Niestety trener Kruczek zawiódł na całej linii. Nie wiem, co musi się stać by nasi skoczkowie zaczęli skakać jak potrafią, ale wiem, co musi się wydarzyć, aby chociaż zaistniała możliwość poprawy. Musi nastąpić zwolnienie naszego szkoleniowca. Tragiczny występ naszych zawodników osłodziła nam walka najlepszych drużyn o wygraną. Piękne daleki skoki i zacięta rywalizacja to jest to, co kochają wszyscy kibice skoków. Już nie ma dominacji austriackiej, jest wyrównana walka pięciu zespołów. Szkoda, że wśród nich nie ma polskiej drużyny, a jest słoweńska, która na pewno nie ma lepszych warunków treningu i bardziej utalentowanych zawodników, ale mają trenera, który wie, czego chce i co robi. No i jego aparycja sprawia, że ja sam na miejscu zawodników bałbym się źle skakać. Ostatecznie wygrali Niemcy przed Austriakami i wspomnianymi Słoweńcami.

Akt trzeci. Sobota. Trochę lepiej, ale dalej bardzo źle.

Po piątkowej masakrze już wiedzieliśmy, że na pewno gorzej być nie może. Wprawdzie da się skakać dwadzieścia metrów krócej, ale to w żadnym razie nie pogorszyłoby naszej sytuacji. W sobotę warunki były inne niż w piątek, mocno i zmiennie wiało i to była dobra wiadomość dla naszych zawodników, ponieważ jak skaczą w równym warunkach wiedzieliśmy dzień wcześniej. I faktycznie, Dawid Kubacki wykorzystał mocny podmuch pod narty i w końcu wszedł do finałowej serii! Uff… Lepiej późno niż wcale. Innym naszym już niestety nie powiało i zakończyli rywalizację na drugiej serii, chociaż pewnym pozytywem była wygrana Maćka Kota z liderem PŚ Thomasem Morgensternem. Po pierwszej serii prowadził faworyt, czyli Jaka Hvala i wydawało się nikt i nic nie jest mu wstanie odebrać wygranej.

W drugiej serii dalej wiało i dalej było niesprawiedliwe. Kubacki tym razem skoczył dużo krócej, ale zdmuchnięcie części rywali pozwoliło mu utrzymać miejsce, jakie zajmował po pierwszej serii, czyli 22. Rewelacją dnia okazał Dmitrij Wasiliew. Rosjanin po ponad trzyletniej przerwie stanął na podium i niewiele brakowało do wygranej. I to jest dziwne, że Rosjanie, których prowadzi rodzimy trener od zaledwie trzech miesięcy (!) osiągają takie wyniki, a u nas jest pukanie do dna… Sam konkurs wygrał Severin Freund przed Wasiliewem i Simonem Ammannem. Chwila, chwila… A gdzie Hvala? Młody Słoweniec wyraźnie nie poradził sobie z presją. Oddał bardzo krótki skok i wylądował nawet za Dawidem Kubackim. Mówi się trudno, chłopak ma czas, jestem przekonany, że jeszcze w tym sezonie coś wygra. Za tydzień przenosimy się na mniejszą skocznie, na obiekt olimpijski w Soczi. Trzeba mieć nadzieje, że nasi skoczkowie zaprezentują się dużo lepiej i po prowadzi ich ktoś, kto zdiagnozuje problemy i będzie miał u nich autorytet.

Emil Dudzik, skipol.pol

Inne zdanie ma komentator Eurosportu Igor Błachut. Sprawdź!

 

Tags: , , ,

Recent posts in Skoki narciarskie

 
 
 
 
 
 

Wiadomości dnia (Twitter)

  • PRZERWA MODERNIZACYJNA do końca wakacji!
  • Tym, którzy wybierają się na letni wypoczynek życzymy udanej pogody i zregenerowania sił. Pozdrawiamy i zapraszamy po okresie wakacyjnym!
  • Jesteśmy przekonani, że będą Państwo zadowoleni z nowego kształtu rozbudowanej strony
  • LE, elim.: Śląsk Wrocław - Rudar Pljevlja 4:0
  • Żużel, DPŚ: Australia awansowała z barażu do finału w Pradze (Australia, Czechy, Dania, Polska)
 
 

Okiem Dyzia

 
 

Ekstraklasa piłkarska

 
 

Rotacja wsteczna

 
 

Ważne daty

Brak wydarzeń
 
 
 
Top