Nieszablonowe wyniki to już właściwie szablon w PlusLidze. Mówienie o kolejnych niespodziankach nie jest żadną niespodzianką, a zaskakujący sezon powoli przyzwyczaja, że nic już nie będzie zaskoczeniem.
Ósmej porażki, a czwartej z rzędu, doznali pretendenci i wicemistrzowie Polski siatkarze PGE Skry. Po świetnej grze, jaką zaprezentowali w środku tygodnia w meczu Ligi Mistrzów z Arkasem Izmir, czytając tylko suchy wynik 2:3 z AZS-em Częstochowa aż trudno uwierzyć w zwycięstwo ostatniej drużyny w tabeli. W zespole gospodarzy zabrakło wprawdzie Michała Winiarskiego czy Daniela Plińskiego, ale zabrakło też po prostu koncentracji po dwóch wygranych setach, bo trudno inaczej wyjaśnić ten wynik. Inna sprawa, że Grzegorz Bociek bardzo chciał coś udowodnić ludziom w Bełchatowie. I siatkarz wypożyczony stamtąd do Częstochowy udowodnił zdobywając 36 punktów. Szkoda tylko, że jego forma nie jest na tyle stabilna, by grać na takim poziomie częściej niż raz na dwa miesiące.
Dużo stabilniejsza jest dyspozycja innego siatkarza, o którym w tym miejscu miałem okazję już pisać – Stephane’a Antigi. 36-letni Francuz przeżywa drugą młodość, w Bełchatowie zastanawiają się z pewnością czy klub nie oddał go zbyt wcześnie, w Bydgoszczy szaleją z kolei ze szczęścia patrząc na jego niektóre zagrania. W sobotę w fantastycznym stylu poprowadził Delectę do wyjazdowej wygranej z ZAKSĄ 3:0. Po jednym z zagrań Francuz sam się uśmiał z tego co wykręcił rywalom, natomiast oglądający mecz Andrea Anastasi złapał się z zachwytu za głowę. Założę się jednak, że trener reprezentacji nie odważyłby się jasno powiedzieć kto wygra rundę zasadniczą. Nawet jakby miał zaryzykować mały palec, mówiąc że będzie to któraś z drużyn z sobotniego hitu, bałbym się, że psikusa może zrobić jak na razie trzeci Jastrzębski Węgiel, który wciąż może jeszcze być pierwszy. A jakby wtedy wyglądał selekcjoner kadry? Trudno mi sobie wyobrazić jednego z najlepszych przyjmujących świata nawet bez jednego palca.
Tomasz Kowalczyk
Dziennikarz Radiowej Jedynki