Sensacyjnie dobrze radząca sobie Politechnika sensacyjnie przegrała u siebie z Lotosem Treflem. Klub, którego siedziba mieści się w Sopocie, choć w lidze gra jako przedstawiciel Gdańska, od początku pokazywał, że tanio skóry nie sprzeda. Wyjątkową motywację mieli trzej byli siatkarze AZS-u, którzy czasy gry w Warszawie może wspominają nawet miło, ale już stan rachunku bankowego nie do końca zgadzał się im wtedy z przedsezonowymi obietnicami.
As zagrywki Paweł Mikołajczak znowu zrobił swoje w polu serwisowym. Pięć razy bezpośrednio po jego zagraniach drużyna cieszyła się ze zdobycia punktu, dołożył do tego jeszcze trzy cenne bloki. Gorzej szło mu już w ataku, ale wtedy sytuację ratował inny były „warszawiak” Wojciech Żaliński. Najefektowniej zaprezentował się natomiast były rozgrywający kadry Grzegorz Łomacz, starający się wrócić w Trójmieście do wysokiej formy. To m.in. nieszablonowa gra „McGregora” doprowadziła do zwycięstwa gości 3:2. Rozgrywający znad morza odebrał statuetkę dla siatkarza meczu, a ci, którzy postawili na wygraną gości mogli odebrać sześć złotych za każdą zostawioną u bukmacherów złotówkę. Takich typerów można szukać ze świecą, nawet przyjmujący Trefla Mateusz Mika był zaskoczony i po spotkaniu trochę żałował, że nie postawił paru groszy na swoją ekipę.
Politechnika nie wykorzystała historycznej szansy na to, by pierwszy raz w dziejach klubu otwierać tabelę Plus Ligi, ale nic straconego – kolejna szansa już za tydzień, bo aktualny lider też stracił punkty. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała pierwszy raz w tym sezonie ulegając na wyjeździe 2:3, a wygraną „delektowała” się znakomicie grająca ekipa z Bydgoszczy. Widok Felipe Fontelesa i Michała Ruciaka na kolanach po piorunującym serwisie Stephane’a Antigi w końcówce spotkania doskonale oddaje to, co Francuz robił z rywalami. Nazywany kiedyś wzorcem siatkarza z Sevres popularny Stefan rozstrzelał rywali i wprawił w radość kibiców w Łuczniczce. Alternatywnym bohaterem, ale zdecydowanie na siłę, był po meczu komisarz zawodów. Andrzej Wołkowycki statuetkę MVP wręczył Michałowi Masnemu. Słowak od razu pokazał kto bardziej zasłużył na ten zaszczyt, niedoszły wzór komisarza z Ełku był jednak nieugięty i zdania nie zmienił. Dobrze, że wzorzec metra i kilograma przechowują na północy Francji, a nie w północno-wschodniej Polsce.
Tomasz Kowalczyk
Dziennikarz Radiowej Jedynki