Kotwica Kołobrzeg nie miała zbyt wiele czasu na przygotowania do tego sezonu, a w dodatku już w jego trakcie okazało się, że potrzebne są drobne zmiany kadrowe. To właśnie dlatego zespół prowadzony przez trenera Tomasza Mrożka potrzebował więcej czasu na „rozruch”. Teraz jednak machina Czarodziejów z Wydm ruszyła pełną parą. Wygrana Kotwicy na własnym parkiecie ze Stelmetem jest sporą niespodzianką. Zielonogórzanie pokonali przecież niedawno Panionios Ateny w EuroPucharze i raczej można było spodziewać się okazałego zwycięstwa gości w tym spotkaniu. Nic z tego. Kołobrzeżanie na początku meczu świetnie rzucali z dystansu, nabrali przewagi oraz przeświadczenia, że ten mecz można wygrać. Wiara we własne możliwości wystarczyła do pokonania pretendentów do medali.
Oczywiście – Stelmet miał swoje szanse. W połowie ostatniej kwarty gracze trenera Mihailo Uvalina przegrywali tylko pięcioma punktami. Tego dnia bardzo dobrą formę prezentowali jednak Sean Mosley i Corey Jefferson. Amerykański duet zdobył łącznie aż 40 punktów dla swojego zespołu, trafiając kluczowe rzuty w newralgicznych momentach spotkania. Już wcześniej ze spuszczonymi głowami z Kołobrzegu wyjeżdżali zawodnicy Startu Gdynia, Polpharmy Starogard Gdański i AZS Koszalin (w Intermarché Basket Cup Pucharze Polski). Po prostu Kotwicy nie można lekceważyć – ten zespół sprawi jeszcze niejedną niespodziankę!
O ile niedzielna wygrana Energi Czarnych Słupsk z Treflem Sopot nie jest jakąś sensacją, to już zwycięstwo Anwilu Włocławek z Asseco Prokomem w Gdyni na pewno zasługuje na takie miano. Jednym z bohaterów spotkania był jeszcze niedawno krytykowany Tony Weeden. Jego podanie-rzut przez całe boisko na pewno pozostanie na długo w pamięci kibicom z Włocławka i będzie śnić się po nocach graczom z Trójmiasta. Weeden już teraz przy trenerze Miliji Bogiceviciu gra lepiej niż na początku sezonu, zresztą tak jak cały zespół. Jeśli wcześniej mówiło się, że za kadencji trenera Dainiusa Adomaitisa drużyna miała problem w ataku, to tego samego nie można powiedzieć teraz. Dowód? Średnia zdobywanych punktów – aż o 13 punktów wyższa z nowym szkoleniowcem!
Asseco Prokom znowu miał problem w końcówce spotkania. Alex Acker wreszcie mógł zostać bohaterem Gdyni, ale to właśnie on zawiódł. Co prawda wcześniej dał swojemu zespołowi prowadzenie, ale w ostatniej akcji, kiedy mógł doprowadzić do dogrywki, przesadził z kozłowaniem i stracił piłkę. Należy przypomnieć, że błąd Amerykanina pozbawił szans gdynian także w starciu z Energą Czarnymi w 7. kolejce. To wszystko nie umniejsza jednak faktu, że tego dnia Anwil był po prostu lepszym zespołem i w pełni zasłużył na zwycięstwo. Już trzecie z rzędu w TBL.
Wojciech Kłos, PLK.pl