Podobno rekordzista świata w maratonie Patrick Makau biega krzywo! Podobno lewa stopa opada u niego klasycznie, jak trzeba, czyli na śródstopie, ale już prawa mocno wali o podłoże piętą. Nawet jeśli tak rzeczywiście jest, jeżeli Kenijczyk nie biega pięknie, to czy ma to jakiekolwiek znaczenie, skoro pokonuje królewski dystans poniżej dwóch godzin i czterech minut?
To, że nie musi być pięknie, by było pięknie udowodnili piłkarze Celtiku Glasgow, którzy bijąc Barcelonę w najlepszy możliwy sposób uczcili 125-lecie powstania klubu. Rywale z Katalonii, uznawani za największy zespół wszech czasów, zespół, który na naszych oczach tworzy historię futbolu, tkali misternie swoje akcje, wymieniali setki krótkich, szybkich podań, dominowali, słowem – byli jak zawsze wielcy i piękni. Celtowie mieli piłkę tylko przez niespełna 6 minut, przez pozostałych 84 biegali za przeciwnikiem, pilnowali go, z żelazną dyscypliną bronili własnej bramki. Mieli też znakomitego Frasera Forstera w bramce (proszę niech nikt nie mówi, że Anglicy nie mają klasowych goalies) – 2-metrowe chłopisko o refleksie i zwinności pumy. No i mieli wreszcie szczęście, bo bez niego z Barceloną nie wygrasz.
Celtic pokazał maksymalne zaangażowanie, walczył heroicznie, ale grał też mądrze. Swoją jedyną szansę, jedyny w całym meczu rzut rożny, zamienił na gola. Trener Neil Lennon (kiedyś jako piłkarz The Bhoys także wygrał z Barcą) przyznał, że analizując grę Katalończyków, zauważył błędy w kryciu przy rzutach rożnych bitych na tzw. drugi słupek. Nakazał więc swojemu najlepszemu człowiekowi od kornerów Charliemu Mulgrew kopać piłkę w tym kierunku. Zadziałało – Kenijczyk Victor Wanyama zdobył bramkę. Swoją drogą, ciekawe czy był kiedyś w historii piłki tak niski jak Barcelona zespół, który odnosiłyby podobne sukcesy. Na Celtic Park w środowy wieczór tylko trzech graczy Blaugrany mierzyło powyżej metra osiemdziesiąt – bramkarz Victor Valdez, Marc Bartra i Alex Song. Ciekawe ilu trenerów skrzywiłoby się, gdyby kazać im wysłać do gry stopera mierzącego 174 cm (to wzrost Javiera Mascherano)?
Celtic nie grał pięknie, ale pokazał piękną walkę, wspaniałe zaangażowanie i uczynił wieczór 7 listopada pięknym dla swoich fanatycznych kibiców. Po końcowym gwizdku sędziego trener Neil Lennon cieszył się tak, jak gdyby jego zespół wygrał całą Ligę Mistrzów. Na konferencji prasowej mówił, że zwycięstwo nad Barcą przejdzie do historii klubu. Celtic pokazał wielu drużynom, także tym z naszej ekstraklasy, jak wiele znaczy wiara w siebie, 100% zaangażowanie, determinacja w dążeniu do celu, trzymanie taktyki, walka do upadłego. Pokazał, że to nie są puste frazesy.
A Barcelona? Zapewne wygrałaby ten mecz, gdyby zagrała inaczej – pozwoliła Szkotom rozgrywać akcję, oddała im inicjatywę, gdyby, nawet tylko dla samego eksperymentu, przyjęła inny styl. Tyle że wtedy nie byłaby sobą, byłoby to wszystko udawane, nieprawdziwe, nieprzystające mistrzom. W sumie to dobrze, że artyści zostali pokonani przez ambitnych nie-artystów, bo takie niespodzianki są solą Ligi Mistrzów.
Tomasz Lach