Wszystko, co w poprzedniej kolejce stanęło na głowie, wróciło na nogi. Hmm, teoretycznie tak… Goście wygrali przecież nie siedem, ale tylko jeden mecz. Jednak to jedno zwycięstwo wystarczyło za kilka innych. Najlepsza ofensywa w perzynę i w 30 minut obróciła najlepszą defensywę i nieobecnością Manuela Arboledy nie da się usprawiedliwić na przykład tego, że Marcin Kamiński uparł się kryć powietrze. Kiedy z powietrza zaczęły mu się wyłaniać sylwetki zawodników Legii, było już po zabawie.
Mgła i Michał Probierz to ciągle za mało, żeby ukryć przed całą Polską, że najsłabszą drużyną w Ekstraklasie jest GKS Bełchatów, który dostał do zera po raz czwarty z rzędu, a siódmy w sezonie. Co do Probierza, to coraz bardziej kojarzy mi się on z kobietą pracującą z „Czterdziestolatka”. Niby żadnej pracy się nie boi, ale za często ją zmienia, żeby mu zaufać, traktować poważnie i nazwać fachowcem.
Tych w specjalności rzuty karne próżno szukać w Polonii. Brzyski, Dwaliszwili, Wszołek i Teodorczyk jakby chcieli pokazać, że proste jest dla nich za proste, co innego mission impossible, ją wykonają bez zarzutu. Jeszcze się okaże, że najlepiej na wszystkim wyjdzie ten, którego od piłki odgonili (vide mecz w Bełchatowie), bo jeśli wierzyć prasie sportowej Lech podjął starania o Caniego.
Kwartet z Konwiktorskiej to ofiary losy, ale co napisać o takim Adamie Banasiaku? Rozgrywający piąty ligowy mecz (choć bliższe prawdy byłoby stwierdzenie drugi mecz i trzy epizody) dostał drugą czerwoną kartkę. Jego Widzew już dawno został sprowadzony na ziemię. Niewiele brakowało, by w sobotę spotkało to Jagiellonię. Ręka boska uchroniła Jagę od podyktowania karnego za rękę Alexisa.
– Nie wiem co się dzieje, dostajemy dzwona i dopiero potem zaczynamy grać – mówił kilka tygodni temu Jacek Zieliński. Reguła przestała działać. Z Lechią był dzwon, z Pogonią drugi i nic. Niebiescy stali się bladziutcy. A Śląsk przegrał mecz, którego nie powinien nawet zremisować.
Aha, i jeszcze ja oddałem poniedziałkowy mecz walkowerem, bo samolot do Szczecina odwołali. Nie, to nie była normalna kolejka. A przecież trzynasta to dopiero ta następna.
Tomasz Lipiński
Canal+