Rzadko to robię, bo nudne i nie lubię tego robić, ale tym razem zainteresowałem się statystykami po 14. kolejce. I co się w nich odbiło? Coś być może równie unikalnego na europejską skalę jak ponad 30 procent pudeł z jedenastu metrów w całym sezonie. To mianowicie, że nasi ligowcy hołdują zasadzie minimum prób, maksimum efektu. GKS Bełchatów oddał dwa celne strzały, Pogoń trzy, Widzew dwa, Górnik trzy, Lechia trzy, Zagłębie dwa, Piast dwa, Polonia trzy. Osiem drużyn (połowa ligi), 20 strzałów, aż 14 goli i wszyscy z wymienionych jak nie trzy, to przynajmniej po jednym punkciku sobie dopisali. Brawo panowie! Para nie idzie w gwizdek. Jak już się wysilą i pocelują w bramkę, to przecież nie po to, żeby podwyższyć notę bramkarzom, tylko w sieci piłę umieścić. Nie ilość, lecz jakość – jak w manufakturze. Bo polska liga to nie angielska czy inna hiszpańska, w której wszystko się podoba jak w galerii handlowej. To ekskluzywny butik, w którym cieszą oko pojedyncze rzeczy. Wężykiem, wężykiem…
14. kolejka bardziej niż do rzeczonego butiku przeniosła mnie w czasy, kiedy biegało się po podwórkach, choć w moim przypadku bardziej po osiedlowych boiskach, które XXI wiek zamienił w Orliki, i kopało głównie piłkę, ale jak coś potoczyło się nie po myśli, to już po kostkach, piszczelach, gdzie popadnie. Na własną rękę (nogę) wymierzało się sprawiedliwość lub bezczelnie i zwyczajnie brało odwet. Komu ulotniło się z pamięci, jak to ongiś między dzieciakami bywało, niech spojrzy na niby dorosłych Tomasza Wróbla, Pawła Golańskiego, Arkadiusza Milika, Żeljko Djokicia, Inakiego Astiza i Adama Kokoszkę w akcji. Ot, panowie w krótkich majteczkach i z bardzo małym rozumkiem.
Na szczęście w gronie podwórkowych kopaczy była zazwyczaj jedna gwiazdka chroniona i szanowana. Szybszy, sprytniejszy, lepszy od całej zbieraniny, choć oczywiście nie najwyższy i najsilniejszy, być może na innych niż boisko polach traktowany normalnie, szorstko. Na boisku autorytet, pierwszy wybierany do składu. Wypisz-wymaluj Jakub Kosecki. Przed nim wszyscy na baczność, bez spocznij.
Tomasz Lipiński
Canal+