Przerwa w zawodach… Niby powinno być nudno, ale gdzie tam. I u nas ciekawie, i za granicą niezgorzej.
Poczynając od naszych skoczków, jestem zdania, że Łukasz Kruczek znakomicie opanował zasady rządzące show-businessem, czyli dzisiejszym sportem. Amator ogłosiłby skład reprezentacji na Turniej Czterech Skoczni, wyjaśnił, czemu kogoś bierze albo nie – i już. A gdzie wątek, który daje możliwość kontynuacji serialu „Polskie Skoki” w mediach? Tu trzeba zawodowca. Zatem trener Kruczek skład ogłosił, ale niepełny, podał bowiem sześć z siedmiu nazwisk.
Ten siódmy szczęśliwiec zostanie wyłoniony w ramach dogrywki, na którą mają składać się zawody w Wiśle 26 grudnia oraz Puchar Kontynentalny w Engelbergu 27 i 28 grudnia. W tej sprawie też zresztą pojawiały się sprzeczne komunikaty (raz, że wcześniej, innym razem, że tak właśnie), ale zdaje się, że na dziś potencjalnego siódmego uczestnika Turnieju czeka najpierw triduum kwalifikacyjne. I fajnie. Jest tylko mały problem logistyczny: z Wisły do Szwajcarii i zaraz potem do Niemiec (kwalifikacje w Oberstdorfie są 29 grudnia) trzeba się będzie jakoś dostać i nie pogubić przy tym nart. Oraz formy, bo intensywne podróże raczej nie służą jej utrzymaniu.
Cały problem wziął się zresztą stąd, że jesteśmy w tych skokach straszliwą potęgą. Siedem miejsc startowych na TCS (nie licząc tzw. kwot narodowych dla organizatorów danego konkursu) mają – poza Polską – tylko Austria i Norwegia. Takie są wskazania światowego rankingu, gdzie wśród 55 najwyżej sklasyfikowanych jest sześciu naszych skoczków. Ciut dziwne, ale ranking uwzględnia zawody z wiosny i lata… To jest sześć miejsc, zaś siódme wyskakał w Kazachstanie Klemens Murańka. Polak był tam dwukrotnie drugi i taką lokatę zajmuje też w klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego. Pierwsza trójka rankingu PK zdobywa zaś dodatkowe miejsce w Turnieju. Klimek (a co za tym idzie Polska) mógł to miejsce stracić po zmaganiach zaplanowanych w połowie grudnia w Lahti, ale zawody się nie odbyły. Pogoda sprzyjała bardziej bojerowcom niż skoczkom.
No i stąd ten kłopot bogactwa. Wprawdzie w pierwszych konkursach Pucharu Świata trudno było znaleźć choćby trzech Polaków, którzy przeskoczyli bulę, ale to już za nami. I teraz będziemy się emocjonować, kto dołączy do Stocha, Kubackiego, Kota, Żyły, Murańki i Krzysztofa Miętusa, a zaraz potem, jak też sobie ten szczęśliwiec i jego pewni już wyjazdu koledzy poradzą.
To u nas, ale za granicą równie zajmująco. Austriacy trzymają kciuki za powrót do formy Thomasa Morgensterna. Świetny skoczek podczas ostatnich zawodów Pucharu Świata (Soczi, Engelberg) prezentował dyspozycję cokolwiek średniawą. Raz nie wszedł do drugiej serii, raz był trzydziesty, raz piętnasty… Oficjalna wykładnia jest taka, że „Morgi” zmagał się z wirusem grypy. No, w takim razie życzymy zdrowia.
Na temat grypy nic nie wspominał Simon Ammann, który na swoim terenie w Engelbergu też dał plamę. Szwajcar zapowiadał przed sezonem, że chce walczyć o Puchar Świata. Po Soczi utrzymywał, że forma idzie w górę… Coś nam to przypomina? To tak na ukojenie, żeby nie było, że inni nie mają problemów.
Na przykład tego rodzaju – wystartować czy oszczędzić sobie tego luksusu? Przed takim dylematem stoi Martin Schmitt. Wspaniały przed laty zawodnik odgrażał się, że jeśli nie zmieści się do kadry Niemiec na TCS, to kończy ze skakaniem. Najwyraźniej młodsi koledzy nie pojęli aluzji, bo na wyścigi pchali się do pierwszej dziesiątki w zawodach Pucharu Świata, podczas gdy Schmitt nie był w stanie skutecznie powalczyć nawet w Pucharze Kontynentalnym w Kazachstanie. Jeśli dojdzie do uroczystego pożegnania Schmitta, np. w Garmisch, to przyjdzie się ponownie cieszyć, że właściwej chwili na zakończenie kariery nie przegapił Adam Małysz.
Nie każdy bowiem ma takie zdrowie i zamiłowanie do skoków, jak Noriaki Kasai… Co ciekawe, z wyników krajowych zawodów w Japonii można wywnioskować, że Kasai wcale nie jest najstarszy. Otóż pojawia się w owych rezultatach nazwisko Takanobu Okabe, który w 2013 roku skończy 43 lata! No, chyba, że to zbieżność nazwisk. Ale na TCS Okabe nie przyjedzie. Będzie za to wracający do międzynarodowej rywalizacji Daiki Ito.
I jak tu się nudzić, mimo, że zawodów nie ma?
Igor Błachut