W pierwszym konkursie w Szwajcarii po raz pierwszy od dawna wszyscy Polacy byli w gronie dwudziestu zawodników otwierających zawody, co świadczyło o poziomie wcześniejszych występów. Jednak mogliśmy nacieszyć się obecnością w czołówce kilku Polaków, którzy oddali bardzo dobre skoki. Zawiódł za to lider gospodarzy Simon Ammann, który zajął 41. miejsce. Po kapitalnym skoku prowadził Kamil Stoch.
W drugiej serii Polacy też wypadli dobrze zajmując najlepsze miejsca w sezonie. Dawid Kubacki oddał nieco słabszy skok, ale utrzymał lokatę w czołowej dziesiątce. Wcześniej doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Trener Austriaków skrócił rozbieg Andreasowi Koflerowi, który mimo to oddał najdłuższy skok konkursu. Pojawiły się opinie, że była to zagrywka wbrew zasadom fair play, a Kofler dostał punkty za nic. Moim zdaniem po prostu oddał genialny skok. Obniżenie belki zawsze zmniejsza prędkość na progu i skraca skok. Cudów nie ma, a Kofler po prostu odpalił „bombę”. Po tym skoku Austriak był liderem z ogromną przewagą. Kolejni zawodnicy lądowali, a Kofler wciąż prowadził. W końcu na belce usiadł Kamil Stoch. Oddał piękny i daleki skok, ale przegrał pierwsze miejsce o 0,1 punktu!
Niedzielne kwalifikacje pobudziły apetyt na sukces. Kubacki zajął drugie miejsce uzyskując lepszy wynik niż skoczkowie z czołowej dziesiątki. Pierwszym zawodnikiem w konkursie, który nas rozgrzał, był Maciej Kot. Poszybował pięknie ponad130 metrówi objął prowadzenie. Kolejny Polak, Kubacki wyszedł wysoko do góry. Tor jego lotu był tak wysoki, że ledwo obejmowała go kamera, ale Kota nie wyprzedził. Stoch też oddał bardzo dobry skok w nienajlepszych warunkach i zmienił Kota na prowadzeniu. Jednak na skoczni działy się coraz dziwniejsze rzeczy. Niektórym zawodnikom zaczęło podwiewać pod narty, przez co wyprzedzili Polaków. Przed próbą Jacobsena doszło do niezrozumiałej sytuacji. Zawodnik czekał kilka minut na oddanie skoku, mimo że wiatr nie był silny. Owszem, wiało pod narty, ale po to mamy system zmiany belki, by rozbieg błyskawicznie obniżyć i skakać dalej. Tymczasem najpierw mieliśmy kilka minut dumania przed obniżeniem rozbiegu, potem znowu kilka minut czekania, a następnie podnoszenie rozbiegu do góry. W tym sezonie miało nie być ustalonego korytarza wietrznego i skoczkowie mieli jechać w każdych warunkach, które nie zagrażałyby ich bezpieczeństwu. Widać, że tak nie jest. Po pierwszej serii prowadził faworyt Andreas Kofler, który wykorzystał dobre warunki.
Krzysztof Miętus, mimo obecności w drugiej serii, niestety nie zdobył punktów. Zajął 31. miejsce. Kolejny dobry skok oddał Kubacki i zameldował się w drugiej dziesiątce. Jury po serii dalekich skoków podjęło decyzję o skróceniu rozbiegu, co w połączeniu ze złymi warunkami dało słabe skoki naszych zawodników. 43. konkurs w karierze wygrał Gregor Schlierenzauer, który jest o krok od rekordu wielkiego Matti Nykaenena. Austriak został liderem Pucharu Świata.
Teraz czekamy na Turniej Czterech Skoczni. Liczę, że uda się odczarować te zawody i tym razem nasi skoczkowie wypadną zgodnie z oczekiwaniami.
Emil Dudzik, skipol.pl