Łukasz Warmuz (nawigator), Justyna Frączek, Maciej Dubaj oraz Artur Kurek z Salewa Trail Team zdobyli mistrzostwo Europy w rajdach przygodowych. Zawody odbyły się na Ziemi Gorlickiej, w Beskidzie Niskim. Rywalizacja toczyła się na trasie o długości blisko 500 km. Aura była bardziej łaskawa niż podczas ubiegłorocznych zawodów, które odbywała się w temperaturze -35 st. C. Tym razem słupek rtęci wahał się w okolicy 20 stopni poniżej zera. W rywalizacji wystartowało 10 czteroosobowych zespołów. W każdym z nich musiała znajdować się przynajmniej jedna kobieta.
Zawodnicy pokonywali poszczególne odcinki pieszo, na rowerze, na nartach biegowych lub konno. Śmiałkowie musieli również mierzyć się z zadaniami specjalnymi jak np. zjazd z mającej 60 metrów wieży ratuszowej w Bieczu.
Pokonanie 500 km zajmuje ponad 3 doby. Nie ma czasu na sen, jest tylko na drzemki, bo w trakcie odpoczynku czas nie jest zatrzymywany. Zawodnicy meldują się na poszczególnych punktach kontrolnych. Sztab lekarski jest w pełnej gotowości, gdyby potrzebna była pomoc. Uczestnictwo w zimowym rajdzie to duże wyzwanie, ale też wielka przygoda i satysfakcja z osiągnięcia linii mety, a dla najlepszych zaszczytny tytuł.
Imprezą towarzyszącą ME był Zimowy Rajd 360 Stopni (tzw. trasa krótka), w którym zwyciężyli Marek Woźniczka i Stanisław Odróbka (Non Stop Adventure).
Szczegółowe wyniki i relacje z rajdu
Głównym organizatorem ME był Team 360.
SPORTOWE WYWIADY: Wytyczenie tak długich tras musi być niemałym przedsięwzięciem. Jak długo trwały przygotowania?
Dariusz Urbanowicz: Ponad pół roku. Szczerze mówiąc, zaczęliśmy działać już wiosną ubiegłego roku, gdy dowiedzieliśmy się o przyznaniu nam rangi Mistrzostw Europy. Rozważaliśmy miejsca, w których można przeprowadzić imprezę, jak ma wyglądać, jakie mają być zadania. Potem zaczęły się rozmowy z lokalnymi urzędnikami.
Co zdecydowało o wyborze Ziemi Gorlickiej na arenę rywalizacji?
- To ciekawa historia. Zdecydował o tym trochę przypadek. Grałem w tamtych okolicach razem z Igorem Błachutem (współtwórcą i współorganizatorem rajdu – dop. redakcji) w filmie „Ogniem i Mieczem”. Teren zachwycał, był uroczy i zapadł nam w pamięć. Zapoznaliśmy się przy okazji z miejscowymi ludźmi, tam zobaczyliśmy piękne konie ze stajni w Gładyszowie, które „grały” wtedy w filmie służąc Tatarom. Uznaliśmy, że można je wykorzystać w Mistrzostwach. We wrześniu zrobiliśmy szczegółowy rekonesans pod kątem tras, wzniesień, lasów. To idealny teren. Nie mieliśmy wątpliwości.
Były jakieś problemy z otrzymywaniem pozwoleń?
- Raczej nie. Spotykaliśmy się z życzliwością burmistrzów i leśników, bo również ich zgoda jest wymagana. To elementarne sprawy przy organizacji tego rodzaju zawodów, bo jeśli wkroczysz w chroniony teren to są kłopoty. Informowano nas, które miejsca mamy omijać, bo są rezerwatami. W zamian wskazywano nam piękne zakątki, przez które warto wytyczyć trasę. Włodarze powiatu byli zadowoleni z imprezy. W tamtych rejonach niewiele się dzieje, więc zawody o randze europejskiej były atrakcyjną propozycją. Jako ciekawostkę dodam, że przesympatyczna burmistrz z Biecza pani Urszula Niemiec, sama postanowiła sprawdzić się w jednym z zadań i osobiście zjechała po linie z wieży 60-metrowej. Byliśmy pod wrażeniem. Przy okazji dziękujemy wszystkim za pomoc, osobom z Powiatu Gorlickiego, z Uścia.
Zafundowaliście uczestnikom odcinek jazdy konnej, na hucułach. To niecodzienne w tego rodzaju zimowych imprezach.
- To prawda. Jest to zarazem jedyna rzecz, która wymaga z naszej strony korekty w przyszłości. Okazało się, że nie wszyscy dobrze radzili sobie z jazdą. Hucuły z Gładyszowa to piękne konie, ale zdarzyło się, że jeden odmówił posłuszeństwa i nie chciał iść dalej. Jeden z uczestników spadł. Na szczęście nic się nie stało. Jeśli zaplanujemy tego rodzaju zadanie w przyszłości to nie będziemy liczyć czasu. Stopery będą wyłączone, a odcinek będzie na zaliczenie.
Poza tym wszystko poszło jak należy?
- Trochę baliśmy się o pogodę, żeby nie było zbyt zimno, bo wtedy upadki mogą nieść ze sobą większe konsekwencje. Chodzi przecież o to, by każdy ukończył trasę cały i zdrowy. Na szczęście temperatura około 20 st. poniżej zera nie jest zbyt niska w tego typu zawodach. Jesteśmy bardzo zadowoleni, ale organizatorom nie wypada się chwalić. Zawodnicy byli zadowoleni i to jest najważniejsze.
Plany na przyszłość?
- Staramy się, by nasza następna impreza miała równie wysoką rangę – Pucharu Europy, Pucharu Świata. Marzymy o organizacji Mistrzostw Świata. Nie jest to proste i będziemy musieli na to jeszcze trochę poczekać. Mamy duże doświadczenie i wciąż je wzbogacamy, co będzie procentować. Potrzebujemy trochę czasu.
I finansowego wsparcia, jak sądzę.
- O tak. Nie było łatwo dopiąć końca z końcem. Wręcz bardzo trudno. Najważniejsze, że się wszystko udało. Oczywiście dziękujemy serdecznie wszystkim, którzy włączyli się w dzieło organizacji.
Życzymy udanych kolejnych imprez i dziękujemy za rozmowę.
- Również dziękuję i pozdrawiam. Zapraszam na kolejne zawody.