W 2012 roku wioślarki Magdalena Fularczyk i Julia Michalska zdobyły brązowy medal Igrzysk Olimpijskich w Londynie w rywalizacji dwójek podwójnych. Nie należą do popularnych sportowców w Polsce, dlatego z satysfakcją pragniemy je Państwu przedstawić.
W imieniu całej osady wywiadu Jakubowi Karbownikowi udzieliła Julia Michalska (na zdjęciu po prawej).
Jak zaczęła się przygoda z wioślarstwem?
- Moja przygoda wioślarska jest od początku związana z trenerem Marcinem Witkowskim. W 1999 roku przyszedł do mojej szkoły podstawowej na nabór do Poznańskiego Towarzystwa Wioślarzy Tryton, którego barwy oboje reprezentujemy nieprzerwanie do dziś.
Gdy zaczynały Panie wiosłować, jakie miałyście marzenia?
- Ja się po prostu świetnie bawiłam i tak jest do dziś, a marzenia powstawały z biegiem czasu. Na początku po prostu poznawałam ten piękny sport i z każdym dniem coraz mocniej przywiązywałam się do niego.
Co sprawiło, że pomyślałyście Panie – Może to jednak nie jest zabawa? Może mogłabym to robić w życiu?
- Poza pracą z trenerem Witkowskim, z którym pokonywaliśmy kolejne schodki w przygodzie pod tytułem wioślarstwo, na pewno było jeszcze kilka osób, dzięki którym zaczęłam myśleć o starcie w igrzyskach olimpijskich. Pierwsza taka szansa pojawiała się w 2004 roku. Ilona Mokronowska, moim zdaniem do dziś najlepsza polska wioślarka, zaproponowała, abym spróbowała swoich sił w olimpijskich kwalifikacjach dwójki podwójnej wagi lekkiej. Nie udało mi się zakwalifikować do dwójki oraz na Igrzyska w Atenach. Jednak praca z Iloną, Robertem Syczem i Tomkiem Kucharskim pod wodzą trenera Jerzego Brońca była kluczowa w moim dalszym rozwoju jako zawodnika.
Czy zawodowe wioślarstwo to drogi sport?
- Tak, jest drogi ze względu na sprzęt. W dzisiejszych czasach jest to bardzo trudne dla wszystkich klubów wioślarskich w Polsce. Zawodnicy rzadko mają swoje łodzie. Jeśli tak się dzieje, dotyczy to już tych najlepszych, medalistów mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Zazwyczaj kluby starają się zapewnić swoim zawodnikom dogodne warunki, co jest coraz trudniejsze. Trenerzy klubowi często naprawdę nie mają na czym posadzić zawodników. Niestety jest to bolączka coraz większej liczby klubów w Polsce. Te kluby coraz częściej walczą o przetrwanie, bo mają jeszcze wiele innych rachunków do uregulowania. Pozyskanie sponsorów jest niewątpliwe bardzo trudne, szczególnie dla tych klubów, które w swoich szeregach nie mają jeszcze zawodników kadry narodowej i bazują na młodzieży.
Kto wspierał waszą przygodę z wioślarstwem zanim przyszli pierwsi sponsorzy?
- Miałam szczęście, bo od początku kwalifikowałam się do kadr wojewódzkich i część kosztów była pokrywana właśnie w taki sposób. Następnie dość szybko przyszły wyniki kwalifikujące mnie do stypendium Urzędu Miasta Poznania, Urzędu Marszałkowskiego i kadry narodowej. Finansowo w każdym okresie byłam nagradzana i mogłam pozwolić sobie na jakieś małe przyjemności oraz oszczędzanie na swój przyszły rozwój.
Pierwszy wielki sukces osady Michalska – Fularczyk to złoty medal MŚ w Poznaniu w 2009 roku. Czy wtedy pojawili się pierwsi sponsorzy?
- Rzeczywiście to był nasz pierwszy sukces międzynarodowy, ale tak naprawdę wszystko zaczęło się w 2005 roku. Wtedy zaczęłyśmy razem zdobywać medale mistrzostw Polski seniorów i młodzieżowców. Od 2006 roku co sezon byłyśmy mistrzyniami Polski i wiedziałyśmy, że stać nas na coś więcej. Niewątpliwie musiałyśmy być cierpliwe, by dano nam szansę pokazać swoje możliwość na arenie międzynarodowej.
Pierwszą pomoc uzyskałam w październiku 2007 roku od Zygmunta Garsteckiego, prezesa firmy Pol-Car w Poznaniu. Do dziś pomaga klubowi i mi. Jego pomoc jest nieoceniona. Użyczanie nam samochodów nie raz pomogło wręcz zrealizować plan treningowy. Można było wyjechać na zgrupowanie z pełnym zabezpieczeniem samochodu i świadomością, że z każdą usterką możemy liczyć na pomoc firmy w całej Europie. Zawsze mogliśmy i możemy liczyć na wsparcie prezesa Garsteckiego. Ogromną rolę w przekonaniu tego sponsora i kilku kolejnych odegrał prezes mojego klubu Wojciech Tadeuszak. Klubu nigdy nie było stać na stypendia dla zawodników. Jednak zawsze wiedziałam, że prezes bardzo się stara i to było dla mnie najważniejsze. Trudno było i jest przekonać kogoś do sponsorowania niszowej dyscypliny, jaką jest wioślarstwo. Sama teraz próbuję to robić i jeszcze bardziej doceniam poświęcenie prezesa Tadeuszaka. Dziękuję tym, którzy pomagają mały klubom sportowym.
Lokalnie wspierały mnie poprzez klub firmy Pol-Car, Piecobiogaz, Romgum, a w ostatnim czasie bezpośrednio firma Steel-Building. Wszystkie z Poznania. Sponsorem naszej osady od maja 2012 roku jest EDF Polska. Miałyśmy też przez pewien okres partnera medycznego – Carolina Medical Center.
Jak obecnie wygląda budżet najlepszej polskiej osady wioślarskiej? Ile procent stanowią środki państwowe, a ile pieniądze od sponsorów?
- Główne środki to pieniądze państwowe i samorządowe, stypendia za medal olimpijski. Jednak dość dużym zastrzykiem jest wsparcie firmy EDF Polska.
W wynikach 78. Plebiscytu Przeglądu Sportowego na 10 Najlepszych Sportowców Polski zajęły Panie 10. miejsce. Co oznacza dla Pań to wyróżnienie?
- Przede wszystkim duże zainteresowanie kibiców, co mam nadzieję przełoży się na większą uwagę mediów w całym cyklu olimpijskim, a nie tylko podczas igrzysk. Widać, że kibice chcą śledzić zmagania wioślarzy na arenie międzynarodowej, szczególnie że w najbliższym czasie szykuje się wiele ciekawych niespodzianek i rozwiązań w naszej kadrze narodowej.
Czy rozpoczynając przygodę z wioślarstwem myślały Panie także o tym by być sławnym?
- Na pewno nie jestem sławna. Może trochę częściej jestem rozpoznawalna, wzbudzam zainteresowanie i pytanie „Ja Panią skądś znam, ale nie wiem skąd”. Jest to na ogół bardzo miła i śmieszna sytuacja.
Czy na co dzień odczuwają Panie zainteresowanie kibiców?
- Od Igrzysk w Londynie dostaję wiele próśb o autograf, ale jest to podobna ilość jak po Igrzyskach w Pekinie w 2008 roku. Widać zainteresowanie przede wszystkim ze względu na rangę imprezy. Z rozpoznawalnością bywa różnie, ale zawsze jest to bardzo przyjemne i zaskakujące. Szczególnie jak ktoś nie pomyli mnie z kajakarką, wie dokładnie jaki medal i w jakiej konkurencji zdobyłam. Widać, że zostałyśmy zauważone.
Jakub Karbownik