Pół roku przed mistrzostwami świata w Polsce, w Tiranie odbyły się mistrzostwa Europy w podnoszeniu ciężarów. Reprezentacja Polski pojechała do Albanii bez zdobywców medali na najważniejszych imprezach. Zabrakło Adriana Zielińskiego, Marcina Dołęgi czy Bartłomiej Bonka. Mężczyźni nie zdobyli medalu. Lepiej spisały się Polki, które wygrały klasyfikację drużynową (uwaga: drużynową nie medalową!) i wywalczyły jeden medal. Sabina Bagińska została wicemistrzynią Europy w kategorii +75 kilogramów.
Sportowe Wywiady: Jaki był poziom mistrzostw Europy w sezonie poolimpijskim?
Janusz Pindera, komentator, publicysta: Poziom był zróżnicowany. Najczęściej mistrzostwa w roku poolimpijskim wyglądają właśnie tak, że niektóre kraje bez bogatego zaplecza nie wysyłają najlepszych. Ci zawodnicy szykują się do mistrzostw świata lub leczą się po igrzyskach. Tak było w przypadku Polski. Nie wystartowali Adrian Zieliński, Marcin Dołęga, Bartłomiej Bonk i Arsen Kasabijew. Inne reprezentacje, na przykład Rosjanie, pokazały, że mają bardzo szerokie zaplecze. Znakomicie spisali się rosyjscy młodzi zawodnicy. Rosjanie zdecydowanie wygrali klasyfikację medalową. Drugie miejsce zajęli Azerowie, którzy pokazali silną i perspektywiczną kadrę. Ciekawą drużynę mają Ormianie. W reprezentacji Armenii jest dużo młodych zawodników, ale ciężko powiedzieć, kto z nich będzie walczyć o medale w mistrzostwach świata. Podsumowując – nie było rekordów świata seniorów, bo są to wyniki za bardzo wyśrubowane, ale pojawiło się kilkoro młodych, obiecujących zawodników.
Jak Pan ocenia występ reprezentacji Polski bez największych gwiazd?
- W reprezentacji jest dobra atmosfera. Wszystko się zmieniło, są nowi trenerzy i nowy prezes. Medali nikt nie oczekiwał. Po cichu liczono, że niespodziankę w kategorii do 105 kilogramów sprawią Arkadiusz Michalski lub Kornel Czekiel, ale nie byli w stanie zdobyć medalu. Miejsce na podium znacznie przekroczyłoby ich potencjał. Ogólnie rzecz ujmując, mężczyźni zajęli lokaty odzwierciedlające możliwości. Natomiast Polki wygrały klasyfikację drużynową po raz pierwszy w historii. Sabina Bagińska w najcięższej kategorii miała sporo szczęścia, bo poziom był mizerny, ale chwała jej za to, że potrafiła to wykorzystać. Do rekordu świata Chinki zabrakło jej 104 kilogramów, co pokazuje dysproporcje. To kosmiczna przepaść. W Tiranie nie było wicemistrzyni świata Rosjanki Tatiany Kasziriny ani pozostałych medalistek ubiegłorocznych mistrzostw Europy. Generalnie, mężczyźni wypadli słabiej, a Polki zajmowały dobre miejsca. Było sporo lokat czwartych czy piątych, ale to nie przekłada się na medale mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich.
Październikowe mistrzostwa świata odbędą się we Wrocławiu. Na co mogą liczyć polscy kibice?
- W rywalizacji kobiet nie ma co marzyć o medalach, bo pojawią się zawodniczki z Azji. Polkom będzie bardzo ciężko. Nie wierzę w medale, chyba że najlepsze zawodniczki świata nie przyjadą w związku z tym, że mamy rok poolimpijski. Jednak nie sądzę, by cała czołówka odpoczywała tak długo. Wśród mężczyzn medale dla Polski są spodziewane. Można liczyć przede wszystkim na dwóch najlepszych polskich sztangistów, czyli Dołęgę i Zielińskiego. Powinni walczyć o złoto, ale obaj są po kontuzjach. Wszystko zależy od tego czy zdążą się wyleczyć i przygotować w kilka miesięcy. Ważne będzie także to czy pojawią się ich najgroźniejsi przeciwnicy. W Tiranie w kategorii do 85 kilogramów tryumfował wielki rywal Zielińskiego, Rosjanin Apti Ałchadow. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie przegrał z Zielińskim walkę o złoty medal ostatnim podejściem. Zmienił technikę podrzutu i w Albanii wygrał w wielkim stylu. Z takim wynikiem w Londynie miałby złoto, ale bezpośrednia walka to coś innego. Pytanie czy Zieliński zdoła przygotować się na czas. Nasz mistrz olimpijski i świata ma kontuzję nogi i musi uważać.
Rozmawiał Adam Dutlinger