Lokaut w NHL to szansa dla kibiców w Europie na obejrzenie w akcji swoich idoli. Wielu hokeistów zdecydowało się bowiem wykorzystać przymusową przerwę w rozgrywkach za Oceanem i podpisało umowy z klubami z najmocniejszych lig na Starym Kontynencie. Wprawdzie do takich nie należy i nigdy nie należała polska ekstraklasa, ale i jej przypadł udział w „łupach”. Wszystko za sprawą klubu Ciarko BPS Bank Sanok, który zakontraktował Wojtka Wolskiego. Urodzony Zabrzu, ale wychowany i hokejowo wyedukowany w Kanadzie napastnik, miał wprawdzie propozycje z innych krajów, ale zdecydował się na angaż w drużynie mistrza Polski. Wydarzenie bezprecedensowe, bo nie przypominam sobie by zawodnik o takim statusie występował w jakimkolwiek klubie w naszym kraju i nie mam tu na myśli jedynie hokeja na lodzie, ale wszystkie dyscypliny. Sanok jednak potrafił dopiąć swego, znaleźć dodatkowe fundusze i zatrudnić u siebie 26-latka, który w tym sezonie w NHL miał reprezentować Washington Capitals. A wszystko to, podpisanie kontraktu i debiut w ekstraklasie, dzieje się chwilę po tym jak z mapy polskiego hokeja zniknęła borykająca się z problemami finansowymi drużyna z Torunia. Jednych stać na luksusy, inni z powodu kryzysu muszą zwijać żagle.
Co Wolskiemu mogą dać występy w Sanoku? Na pewno nie skusiło go wielkie wynagrodzenie, bo jestem przekonany, że w innych europejskich ligach mógłby wynegocjować lepsze warunki. Sam zawodnik twierdzi, że jest mocno związany z krajem swych narodzin, że czuje się Polakiem i jeśli byłaby taka możliwość chciałby zagrać w naszej reprezentacji. Zgoda na występy w polskiej ekstraklasie może być potwierdzeniem tych słów. Być może Wolski planuje w najbliższej przyszłości uruchomienie jakiegoś biznesu w Polsce i medialny rozgłos, a taki na pewno będzie towarzyszył jego występom, bardzo mu się przyda. Poza tym niewiele ryzykuje. Może się bowiem okazać, że w lidze zagra jedynie cztery mecze. 26 października zgrupowanie rozpoczyna kadra narodowa, a zakończy je prawie miesiąc później. W tym czasie lokaut w NHL może się skończyć i Wolski wróci do Waszyngtonu. A szum medialny i splendor towarzyszący jego osobie pozostaną, a to dla sportowca bezcenne.
A czego może oczekiwać? Na pewno tłumów kibiców w halach, w których będzie grał jego zespół. Także bardzo późnych powrotów do Sanoka – do jeszcze późniejszych przyjazdów do domu niż do tej pory będą musieli przywyknąć jego koledzy z drużyny. Po meczach na Wolskiego będą czekali fani żądni jego autografów i wspólnych z nim zdjęć. Profesjonalny hokeista z 7-letnim stażem w NHL wie, że kibicom się nie odmawia. A te sesje fotograficzne mogą mocno opóźniać odjazd autokaru z sanockim zespołem. A jeśli będzie zawodził – trzeba pamiętać, że w zeszłym sezonie trapiony był kontuzjami i zagrał w NHL jedynie 31 meczów – może liczyć na polską zawiść kolegów z lodowiska: jak to, tyle zarabia, a tak słabo gra.
Tak czy siak, występy zawodnika takiego formatu w PLH będą wydarzeniem bezprecedensowym.
Jakub Pieczatowski