Koniec komuny? – pyta Igor Błachut

 

Fot. Sportowe Wywiady

Ministra sportu radośnie ogłosiła koniec komuny, ale mnie marzy się również koniec socjalizmu. Nie tylko w sporcie, ale od czegoś trzeba zacząć.

Z kratka, jak mawiają Czesi, to reforma kastracyjna polskiego sportu nie przyniesie nic poza obniżeniem poziomu we wszystkich dyscyplinach. Wszystkich, bowiem grupa „złota” – poza narciarstwem przygotowującym się do IO w Soczi – też dostanie po kieszeni. A ponieważ nie słyszałem, by w ramach wiekopomnej reorganizacji planowano ograniczenie czegokolwiek poza finansami, to po prostu mniej dostaną sportowcy i ośrodki szkoleniowe.

Dlatego podrzucam pomysł następujący: w ramach walki z komuną, etatyzmem, biurokracją i zbędnymi kosztami czas zlikwidować ministerstwo sportu. Pomijając fakt, że haniebna ranga tego urzędu sprawia, iż trafiają tam na stanowiska mężowie (i żony) stanu tej rangi co Mirosław Drzewiecki, błyskotliwa Elżbieta Jakubiak czy wszechkompetentna Joanna Mucha, to sam sens istnienia resortu „od wuefu” jest mocno wątpliwy.

Oczywiście minister Jakubiak wytłumaczyłaby mi, że bez urzędników piłkarze kopaliby się w głowę a lekkoatleci przewracali o własne nogi, ale będę brnął dalej. Na sport przeznaczana jest co roku określona suma pieniędzy z budżetu, wyrażana w procentach. Czy też ułamkach procent. W minionym, olimpijskim roku 2012, na ministerstwo p. Muchy zadatkowano w budżecie pół miliarda złotych. Dużo? Sam Król Bul, czyli kancelaria prezydencka, kosztowała ponad 30% tej sumy. Wszystko z fotoradarów, jak założył Jan vel Vincent. Czyli – kwota nieznaczna. A przecież trzeba z niej opłacić niemałą liczbę urzędników, jak również koszty funkcjonowania resortu. Nie lepiej byłoby pozostawić decyzję dotyczącą wydania tych pieniędzy tym, którzy je zarabiają (o ile w ogóle mamy za to płacić)? Oczywiście teraz to nie do pomyślenia, żebym sam miał decydować, czy chcę dotować boks czy łucznictwo, ale skoro żegnamy komunę…?

Nie jest problemem określenie, jaki procent podatków obywatele i firmy mogliby przeznaczać na sport, skoro istnieje odpowiedni zapis w budżecie. Wszystko zostałoby po staremu, ale uniknęlibyśmy centralnego rozdzielnika. Pozostałe „sportowe procenty” z podatków (których nie brakuje, skoro Dzień Wolności Podatkowej – wedle rozmaitych obliczeń – wypada bądź to pod koniec czerwca, bądź w lipcu) mogłyby zaś zostawać do dyspozycji samorządów. Taka sportowa autonomia. W czym lepsza od planowania centralnego? Bo lepiej wiadomo, czego w gminie czy powiecie potrzeba sportowcom, taniej można to wykonać, no i trudniej ukraść po drodze. Bo mniej pośrednich ogniw…

No dobrze, ale jeśli wszyscy znienacka pokochają, dajmy na to, curling a nikt nie zadeklaruje wpłaty na rzecz gimnastyków? Ano, trudno. Widoczny będzie to znak, że curlerzy bardziej się starają przyciągnąć zainteresowanie i pieniądze podatników. Byłby to też sygnał dla związkowych działaczy, żeby swoje dyscypliny promować i ułatwiać ich uprawianie chętnym. Uproszczenie przepisów, likwidacja setek bzdurnych zapisów w statutach związków, także – wobec zlikwidowania ministerstwa – byłyby prostsze.

I niech mi nikt nie jęczy, że w ten sposób polegniemy na Igrzyskach. Myślę, że dużo gorzej być nie może. A wolałbym 10 milionów sprawnych, ćwiczących amatorsko jakikolwiek sport (za swoje, wydane celowo, pieniądze) Polaków, niż 10 medali w Rio. To co, likwidujemy tę komunę?

 

Igor Błachut

 

Tags: , , ,

Recent posts in bez kategorii

 
 
 
 
 
 

Wiadomości dnia (Twitter)

  • PRZERWA MODERNIZACYJNA do końca wakacji!
  • Tym, którzy wybierają się na letni wypoczynek życzymy udanej pogody i zregenerowania sił. Pozdrawiamy i zapraszamy po okresie wakacyjnym!
  • Jesteśmy przekonani, że będą Państwo zadowoleni z nowego kształtu rozbudowanej strony
  • LE, elim.: Śląsk Wrocław - Rudar Pljevlja 4:0
  • Żużel, DPŚ: Australia awansowała z barażu do finału w Pradze (Australia, Czechy, Dania, Polska)
 
 

Okiem Dyzia

 
 

Ekstraklasa piłkarska

 
 

Rotacja wsteczna

 
 

Ważne daty

Brak wydarzeń
 
 
 
Top