Jerzy Janowicz w turnieju ATP Masters 1000 w Paryżu pokonał już Niemca Philippa Kohlschreibera (nr 19 ATP), Chorwata Marina Cilicia (nr 15 ATP) oraz Szkota Andy’ego Murraya (nr 3 ATP). Dlaczego by do tej wartościowej listy zwycięstw nie dodać Serba Janko Tipsarevicia (nr 9 ATP)?
Każdy, kto choć trochę interesuję się tenisem, powinien zdawać sobie sprawę z tego jak trudnym rywalem może być serbski tenisista. Charakterystyczny, bo wytatuowany i grający w specjalnych okularach, miłośnik filozofii oraz tworzenia własnej muzyki, to prawdziwy kortowy wojownik. Niech tutaj za przykład posłuży nam pięciosetowy bój z Davidem Ferrem w ćwierćfinale US Open, gdzie obaj tenisiści rozegrali jeden z najciekawszych pojedynków w tegorocznej edycji turnieju na Flushing Meadows. Janko to nadzwyczaj szybko i sprawnie poruszający się po korcie tenisista. Nie dysponuje może potężnym serwisem czy też innym uderzeniem kończącym, ale nadrabia za to w pozostałych elementach tenisowej sztuki. Potrafi być regularny i cierpliwy do bólu. Jest w stanie wygrywać z najlepszymi, potwierdził to m.in. zwyciężając w tym roku z liderem rankingu ATP, swoim rodakiem, Novakiem Djokoviciem podczas turnieju Masters w Madrycie.
Jerzy Janowicz z kolei, po tym co zaprezentował nam dotychczas w paryskiej hali Bercy, absolutnie nie jest na straconej pozycji. Na niekorzyść Polaka może zadziałać większa liczba rozegranych spotkań do tej pory (musimy doliczyć jeszcze 2 mecze z eliminacji). Niemniej jednak po wczorajszym zwycięstwie z mistrzem olimpijskim jego pewność siebie, a przede wszystkim wiara we własne możliwości, powinny zepchnąć zmęczenie na plan dalszy. Bądźmy dobrej myśli i trzymajmy kciuki za kolejny dobry występ najlepszego aktualnie polskiego tenisisty. Z pomocą przychylnej mu paryskiej publiczności na pewno jest w stanie wywalczyć swój pierwszy zawodowy półfinał w imprezie tej rangi.
Michał Lewandowski