Krzysztof Hołowczyc pożegnał się z Rajdem Dakar. Po feralnym zdarzeniu na trasie 3. etapu i upadku samochodu z wydmy przy prędkości ok. 50 km/h polski kierowca doznał złamania żeber i urazu kręgosłupa w odcinku lędźwiowym. Samochód nie ucierpiał, Hołek niestety tak.
WIDEO: Wypadek Hołowczyca, Wideo: Mikołaj Bernard / Poland National Team
Krzysztof Hołowczyc próbował jechać, ale ból nie pozwolił na dalszą walkę. Wezwano pomoc medyczną. Na szczęście wieści ze szpitala, do którego został przetransportowany kierowca, nie były tragiczne. Trzymamy kciuki za szybki powrót do pełni zdrowia. To, że Krzysztof Hołowczyc się nie podda i będziemy go widzieć w Dakarze za rok nie budzi najmniejszych wątpliwości Grzegorza Gaca.
Teraz emocje trochę jakby mniejsze…
- Po raz kolejny okazało się, że Dakar jest kompletnie nieprzewidywalny. Jest niezwykle trudny. Jeden najmniejszy błąd, chwila dekoncentracji mogą przekreślić wielomiesięczne przygotowania do rywalizacji kosztujące wielkie pieniądze. Taka przygoda przytrafiła się niestety Krzysztofowi i może się przytrafić każdemu. Taki jest Dakar i za to go kochamy. Krzysztofa stać było na miejsce w ścisłej czołówce. Pierwsze przejechane przez niego kilometry pokazały dobrą dyspozycję. Jechał bardzo dobrze.
To bardzo przykra i niefortunna sytuacja, zwłaszcza, że Krzysztof, który startuje przecież w nowych barwach, był tym bardziej zmotywowany do osiągnięcia jak najlepszego wyniku. On bardzo chciał, niestety nie chciał los, który nie dał mu na szans na walkę o podium. Znając Krzysztofa nie mam wątpliwości, że szybko się pozbiera z kłopotów i że już teraz rozmyśla o przyszłorocznym starcie.
Małysz?
- Adam pokazuje się z bardzo dobrej strony i pod nieobecność Krzysztofa skupi się na nim cała uwaga polskich kibiców. Mam tu na myśli oczywiście kategorię samochodów. Prezentuje dojrzałą jazdę i wydaje się, że upragnione miejsce w pierwszej dwudziestce jest jak najbardziej w zasięgu. Zwłaszcza po tym, co pokazuje na pierwszych etapach. Ma u boku doświadczonego w Dakarze Rafała Martona, który jest gwarantem solidnej jazdy i w razie, gdyby Adam w którymś z momentów poczuł się zbyt pewnie, z pewnością ostudzi tempo naszego byłego asa przestworzy. Adamowi nie brakuje ani ambicji, ani, jak widać, umiejętności. Doświadczenie jest jedyną rzeczą, o którą musi teraz zabiegać.
Doświadczenia, którego ma aż nadto Peterhansel..
- Mister Dakar – tak na niego mówią i określenie to pasuje jak ulał. To 25. start Francuza, który ma na swoim koncie 10 zwycięstw. Cztery z nich wywalczył w kategorii samochodów, podobnie jak Fin Ari Vatanen. Jeśli wygra w tym roku, będzie to rekordowe zwycięstwo. Nikt nie będzie zaskoczony. Ja na pewno nie.
Jakub Przygoński ma nadzieję, że tym razem dojedzie do mety bez przykrych niespodzianek.
Kuba to nasza wielka nadzieja. Od kilku lat obserwujemy jego rozwój. Pomimo młodego wieku pokazał już wielokrotnie na co go stać i że potrafi jeździć bardzo szybko. Być może nie w tym roku, a może nawet już teraz, mile nas zaskoczy. Przygoński ma już niezbędne doświadczenie do tego, by powoli myśleć o podium. Jest odważny, ale też rozsądny. Miejmy nadzieję, że tym razem dopisze mu szczęście, którego ostatnio brakowało, jeśli chodzi o Dakar.
Czy tegoroczna edycja Dakaru różni się czymś od pozostałych?
Najważniejsza nowość tegorocznego Dakaru polega na tym, że dotychczasowe edycje rozpoczynały się kilkoma „etapami pokoju”, na których nic się nie działo, albo działo się bardzo niewiele. Kierowcy mieli kilka dni na swoistą rozgrzewkę. Pamiętamy, że pierwsze etapy odbywały się np. w Europie. Dopiero później zaczynał się prawdziwy Dakar.
W tym roku kierowcy od razu mieli przed sobą trudne zadanie. Już na prologu wielu kierowców, w tym Robby Gordon, miało poważne problemy, co się do tej pory nie zdarzało. Gordon poniósł duże straty. Mówi się nawet, że tym razem po kilku dniach stawka może się bardzo przerzedzić. Jest ciekawie i dużo się dzieje. Niestety już bez Krzysztofa, któremu wszyscy życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
Dziękujemy za rozmowę