Specjaliści od kombinacji norweskiej mogą już być myślami przy Igrzyskach Olimpijskich w Soczi. To znaczy, teraz zapewne myślą głównie o odpoczynku, o wakacjach. Jednak jeśli chodzi o sprawy czysto sportowe, mogą koncentrować się na sezonie olimpijskim, bo przedolimpijski właśnie dobiegł końca. Zimowi dwuboiści zakończyli walkę o Puchar Świata w piątek i sobotę w Oslo – tydzień wcześniej niż biegacze i skoczkowie.
Sezon bez wątpienia miał dwóch bohaterów: Niemca Erika Frenzela i Francuza Jasona Lamy Chappuis. Ten pierwszy zdobył Puchar Świata i Puchar Narodów. W rywalizacji indywidualnej był zdecydowanie najlepszy. Odniósł najwięcej zwycięstw (sześć), zajmował też niższe miejsca na podium. W drugiej połowie stycznia miał fenomenalną serię czterech tryumfów z rzędu. Stanął na podium w każdym ze swoich 11 ostatnich startów w cyklu (wliczając trzy zawody drużynowe). Walka o pierwszą w karierze Kryształową Kulę przyniosła mu zarobek w wysokości niemal stu tysięcy franków szwajcarskich. Forma Frenzela w sezonie 2012/2013 była kluczowa również w Pucharze Narodów. Wszystkie jego sukcesy bardzo pomogły Niemcom wygrać. Sukcesy indywidualne, ale i w drużynie. Z pięciu zespołowych startów w sezonie Niemcy wygrali trzy. Czterokrotnie byli w czołowej trójce, za każdym razem z Frenzelem w składzie. Ten urodzony w byłej NRD 25-latek miał też udane mistrzostwa świata w Val di Fiemme. Jak na reprezentanta Niemiec wręcz bardzo udane. Nasi zachodni sąsiedzi mieli wielkie apetyty – dwa lat wcześniej zdobywali medale w każdej konkurencji (w sumie sześć krążków). W MŚ 2013 było dużo gorzej. Jednak akurat Frenzel nie ma powodów do narzekania – został mistrzem świata indywidualnie (skoki na dużym obiekcie – na zdjęciu powyżej) i brązowym medalistą w debiutującym w mistrzowskiej imprezie sprincie drużynowym. Zgarnął połowę medali dla Niemiec, a co najważniejsze dla niego – jedyny złoty.
Frenzel odebrał Puchar Świata Lamy Chappuis. Francuz zdobył go wcześniej trzy razy z rzędu. Jednak w tym sezonie jego celem były mistrzostwa świata. Lamy Chappuis osiągnął co chciał, a może nawet więcej. Urodzony w USA reprezentant Francji został pierwszym w historii zimowym dwuboistą, który zdobył trzy złote medale w jednych mistrzostwa świata (na zdjęciu obok). Do dwóch tryumfów drużynowych i jednego indywidualnego dołożył jeszcze brązowy krążek w rywalizacji ze skokami na dużym obiekcie. Zdobył więc medal w każdym starcie. W sumie ma już cztery tytuły mistrza świata. Francuz przebił Feliksa Gottwalda czy Hannu Manninena, zrównał się z Ronnym Ackermannem i Kenjim Ogiwarą. Do rekordu pięciu złotych medali MŚ Bjarte Engena Vika brakuje mu jednego krążka. Słynny Norweg startował do trzydziestki. Lamy Chappuis we wrześniu skończy 27 lat. Najbliższy cel – Soczi.
A skoro o igrzyskach mowa, co z reprezentacją Polski? W Pucharze Świata niemal nie istnieliśmy, w mistrzostwach świata nie było naszych zawodników. Nie tak dawno słyszeliśmy zapowiedzi o możliwej niespodziance w Soczi. Czy aby na pewno tą niespodzianką miała być rezygnacja z udziału w Igrzyskach 2014? Na to się niestety zanosi. Myślę, że należy wstrzymać się jeszcze z ogłoszeniem śmierci polskiej kombinacji norweskiej. Jednak czarny scenariusz jest coraz bardziej prawdopodobny. Władze PZN powinny słyszeć ostatni dzwonek. Oby za rok przy podsumowaniach sezonu olimpijskiego nie trzeba było pisać, że tę dyscyplinę w Polsce zniszczono.
Adam Dutlinger