Kiedy dowiedziałem się, że “RZYMSKI CESARZ” kończy karierę, nie wiedząc czemu na myśl przyszły mi słowa pewnej piosenki.
Pewien znany gość wyśpiewywał niegdyś, że nie może osiągnąć satysfakcji. Śpiewał o tym na koncertach, na płytach, wszędzie gdzie się dało, dzieląc się w ten sposób swoim problemem z całym światem.
Koleś pod koniec lipca skończył 69 lat, wydał pięć albumów, obdarzony został tytułem szlacheckim, jego majątek pod koniec dwudziestego wieku szacowany był na 230 mln $, a ja prawdę mówiąc dalej nie wiem czy tę satysfakcję osiągnął czy też nie.
Podobnie sprawa się miewa z Maksem Biaggim, rzymskim cesarzem zwanym. W swoim dorobku ma sześć tytułów mistrza świata, a ze sceny schodzi w glorii chwały. Jest aktualnym Mistrzem Świata kategorii SUPERBIKE, ma rodzinę, ma pieniądze a pod koniec sezonu zaproponowano mu przedłużenie kontraktu z Aprilią. W dalszym ciągu nie wiem jednak, czy osiągnął satysfakcję, czy nie.
…a może zamieniłby wszystkie tytuły na ten jeden upragniony, po który dobijał się przez lata, a którego nigdy zdobyć mu się nie udało? Ten tytuł to mistrzostwo świata w „królewskiej” kategorii Grand Prix, czyli 500ccm, a potem MOTO GP.
Na walkę w „królewskiej” klasie Biaggi poświęcił 8 lat. Narobił sobie przy okazji wielu wrogów z Valentino Rossim na czele. Trzeba jednak przyznać, że nie zawsze dawał się lubić, nie zawsze był grzecznym chłopcem. Szczęście było blisko i to wielokrotnie. Trzy razy Biaggi kończył sezon jako wicemistrz, po koronę jednak sięgnąć mu się nie udało.
Podejrzewam, że nie raz wieczorem, w zaciszu garażu, kiedy wszyscy już spali, ze ściśniętym gardłem wył żałośnie „I can’t get no satisfaction”.
Max tak się w końcu zniechęcił, że w 2006 roku przestał się ścigać. Potrzebował aż roku, żeby sobie to wszystko w głowie poukładać. Powrócił w 2007 i ścigał się jeszcze 5 sezonów. Wywalczył dwa tytuły mistrzowskie za kierownicą Aprilii, tyle że już nie w MOTO GP, ale w kategorii SUPERBIKE.
Można by więc pomyśleć, że Biaggi powetował sobie straty, z moralnymi włącznie, ale znając Maksa wcale nie jestem tego taki pewny.
Pomijając trudny charakter Biaggiego trzeba jednak przyznać, że jest to szofer najwyższej próby i będzie mi brakowało jego pojedynków z Melandrim czy Checą, to te z ostatnich lat. Pewnie wielu kibiców pamięta również walki do upadłego (czasami nawet w sensie dosłownym) z Valentino Rossim.
… a wheelie po wygranym wyścigu w Brnie, to po prostu czysta poezja…
Kto wie czy nie zdobyłby jeszcze jednego tytułu, gdyby nie zdecydował się przejść na sportową emeryturę. Tego już się nie dowiemy, ale z pewnością pokazałby jeszcze niejednemu młodziakowi jak się obsługuje sportowy jednoślad, mimo czterdziestu jeden lat na karku.
Zakończył karierę jako Mistrz, Legendarny Mistrz. Kto wie czy nie był to najlepszy moment na podjęcie takiej decyzji, choć tego chyba nigdy nie można być pewnym.
Gdyby jednak miał jakieś wątpliwości, to może już tylko zaśpiewać w duecie z Jaggerem „I can’t get no satisfaction”…
Nieutulony w żalu Sławek Szymczak-EUROSPORT