- Janowicz pokazał, że na kortach ziemnych jego gra też może być groźna. Pokazał nie tylko mocny serwis, nie tylko dropszoty, dobry forehand, ale też całkiem niezły backhand. Rezerwy oczywiście cały czas są – mówi Tomasz Wolfke, dziennikarz, komentator tenisa.
Za nami French Open 2013, który był dla polskich kibiców wyjątkowy choćby ze względu na udział w turnieju seniorskim dziesięcioro reprezentantów. Jak wypadli panowie z Jerzym Janowiczem na czele?
- Janowicz został zauważony przez międzynarodowych ekspertów i wymieniony w gronie czterech zawodników, którzy mogą rządzić na kortach w następnym pokoleniu. Czyli, że stać tę grupę na to, by zastąpić Nadala, Federera, Djokovica i Murray’a – podkreśla Wolfke.
Sportowe Wywiady: Jerzy Janowicz nie zawiódł.
Tomasz Wolfke: – Myślę, że się stale rozwija. Trzecia runda to jest dobry wynik, zgodny z jego ustawieniem. Ustabilizował się w trzeciej dziesiątce światowego rankingu. Mam nadzieję, że pójdzie dalej. Trochę brakuje mu teraz spektakularnego wyniku jak w ubiegłym roku w Paryżu, jakiegoś półfinału, finału, ale cały czas zbiera punkty i poprawia wyniki z ubiegłego roku. Wiadomo było, że po turnieju w hali Bercy nie będzie piął się pionowo w górę.
Tym razem przyglądaliśmy się bacznie jego grze na mączce.
- Podczas French Open Janowicz pokazał, że na kortach ziemnych jego gra też może być groźna. Pokazał nie tylko mocny serwis, nie tylko dropszoty, dobry forehand, ale też całkiem niezły backhand. Rezerwy oczywiście cały czas są.
To zawodnik, z którym należy się już liczyć.
- Na pewno. Został też zauważony przez międzynarodowych ekspertów i wymieniony w gronie czterech zawodników, którzy mogą rządzić na kortach w następnym pokoleniu. Czyli, że stać tę grupę na to, by zastąpić Nadala, Federera, Djokovica i Murray’a.
Kto oprócz Janowicza jest w tym gronie?
- Jest Francuz Benoit Pair, Bułgar Grigor Dimitrow, Japończyk Kei Nishikori i nasz Jerzy.
Kolejny turniej wielkoszlemowy to Wimbledon.
- I tu uwaga! Możemy naprawdę być mile zaskoczeni, bo to nawierzchnia wymarzona do jego stylu. Już w ubiegłym roku był o krok od 1/8 finału, nie wykorzystał dwóch piłek meczowych z Mayerem. Myślę, że jeżeli ten jego serwis będzie mu „siedział” i nie będzie żadnych kłopotów zdrowotnych, to powinno mu pójść bardzo dobrze.
Ogólnie z turnieju French Open musimy być zadowoleni.
- Tak. Turniej dla Polski był bardzo udany. Wszyscy przeszli pierwszą rundę za wyjątkiem miksta Matkowski/Peszke. Na pewno duży sukces Michała Przysiężnego, który poprzez kwalifikacje doszedł do drugiej rundy. Łukasz Kubot zrobił to, co miał zrobić. Z tenisistą niżej klasyfikowanym wygrał, z lepszym od siebie przegrał. Janowicz dotarł do trzeciej rundy. Odpadł po walce z na razie lepszym od niego Stanislasem Wawrinką, tu nie ma się co oszukiwać. Do tego dwa deble męskie w ćwierćfinale: Bednarek/Janowicz i Matkowski/Fyrstenberg. Szkoda tej kontuzji Mariusza, bo prawdopodobnie uraz eliminuje go z Wimbledonu, a oni zawsze mieli drugą połowę sezonu lepszą. Nie wiadomo jak długo potrwa przerwa, bo to są plecy. Ale tu się tworzy ciekawa sytuacja, bo może będzie debel Matkowski/Kubot. Natomiast obecność w ćwierćfinale dość anonimowego Bednarka z Janowiczem była miłą niespodzianką. Trzeba tu dodać, że Bednarek jest w pierwszej setce rankingu deblistów, zresztą nie tylko on, bo jest jeszcze kilku innych Polaków, ale wiadomo, że gra o prawdziwe trofea toczy się w bojach singlowych.
A w wypadku przedłużających się kłopotów z plecami Mariusza Fyrstenberga jaka jest szansa na debel Matkowski/Kubot?
- Szczerze mówiąc nie wiem. Być może jest to nawet niemożliwe, bo Łukasz może być już umówiony na grę deblową z Chardim w Wimbledonie i Marcin będzie sobie musiał poszukać innego partnera. Ale jest tak wysoko klasyfikowanym deblistą, że nie będzie miał z tym kłopotów. Co do tego nie ma wątpliwości. Może zagra z Bednarkiem, może z Janowiczem, czy Mateuszem Kowalczykiem… Nie wiem. Zobaczymy. Pole manewru nawet wśród Polaków jest duże.
Wracając jeszcze do Janowicza. Jest bardzo emocjonalnym człowiekiem. Czy to nie kłopot?
- Jemu emocje chyba pomagają. Mnie by nie pomagały, bo mój charakter jest zupełnie inny. Wielu ludzi uważa, że Jerzy Janowicz, mówiąc elegancko, zachowuje się czasami na granicy arogancji. Ale nie mnie to oceniać, choćby awanturę w Melbourne z panią sędzią. Z jednej strony ktoś może mieć mu to za złe, ale z drugiej strony być może sytuacje takie przysparzają mu zwolenników. Pokazał, że nie da sobie w kaszę dmuchać i walczy o swoje.
Rośnie nam następca Johna McEnroe?
- Oj chyba nie aż tak. Nie zachowuje się tak nagannie. Pamiętamy, że McEnroe bywał dyskwalifikowany za to, co robił na korcie. Ale mówi się, że ludzie którzy mają charakter więcej osiągają na korcie. Coś w tym na pewno jest.
Sportowe Wywiady