Czterdzieści lat temu potrzebne były specjalne, dyplomatyczne zabiegi i wyjątkowa hojność sponsora, koncernu tytoniowego Virginia Slims, by ostatecznie po raz pierwszy impreza doszła do skutku.
Dziwne początki
Panie zbilansowały sezon późną wiosną 1972 roku, w Boca Raton na Florydzie, na kortach ziemnych, co od razu premiowało wyjątkowo skuteczną wówczas na tej nawierzchni Amerykankę Chris Evert. W mediach anonsowano turniej, jako najbogatszy w historii kobiecego tenisa. Osiem pań dzieliło między sobą kwotę 100 tys. dolarów. Akurat tyle, ile za obecność w Stambule odbiorą rezerwowe, Australijka Samantha Stosur i Francuzka Marion Bartoli.
Improwizacyjny zapał, jaki towarzyszył pierwszemu spotkaniu mistrzyń, długo jeszcze kładł się cieniem na organizacji i przebiegu kolejnych turniejów. Przez kilka lat impreza krążyła z jednego amerykańskiego miasta do drugiego. Dopiero w roku 1979, w nowojorskiej staruszce Madison Square Garden, odnalazła na bardzo długo swoje właściwie miejsce. Cztery razy panie zagrały systemem pucharowym, potem przez sześć lat rywalizowały w grupach. Na kolejne 20 sezonów pojawił się znów układ ze zwykłego turnieju, gdzie przegrywająca odpada, by ostatecznie w roku 2003, wzorem ATP, jednak przeprosić się z metodą „robin round”. Irytująco często zmieniała się liczba uczestniczek. Na korcie tenisistki walczyły najpierw do dwóch setów wygranych. Potem na lat szesnaście zafundowały sobie horrendalny dla nich system „best of five” i nawet trzy razy można było oglądać w finałach pięciosetówki, niestety jedną gorszą od drugiej. W roku 1999 wróciła normalność, czyli dobry poziom i długie, atrakcyjne ale góra trzysetowe pojedynki.
Przeprowadzka ze Stanów do Europy
Odbyła się w roku 2001 i skończyła katastrofą organizacyjną i frekwencyjną. Na dodatek, z powodu kontuzji Amerykanki Lindsay Davenport, nie rozegrano finału. Serena Williams otrzymała tytuł bez gry. Władze WTA zarządziły szybki odwrót, lecz w Staples Center w Los Angeles trybuny z początku też ziały pustką. Dwaj kolejni szefowie WTA stracili swe intratne stanowiska przez tamte wydarzenia, ale kolejny, Amerykanin Larry Scott, okazał się już właściwym człowiekiem. To on wyprowadził Masters na właściwe tory. „Osiem kobiet, sześć dni, trzy miliony dolarów, jedna korona” – wymyślony przez niego na potrzeby amerykańskiego ryku slogan reklamowy pozostaje aktualny do dziś. Po upływie 10 lat należy tam jedynie zmienić kwotę, bo przecież w grę wchodzi dziś podział prawie pięciu milionów zielonych banknotów.
Kiedy na grunt przygotowany przez Larry’ego Scotta wkroczyła Kanadyjka Stacey Allaster na kobiece korty popłynęła prawdziwa rzeka pieniędzy. Wieloletni kontrakt z firmą Sony Ericsson (ok. 90 mln $), opłata za trzy lata WTA Championships w Katarze (42 mln $) oraz za kolejne trzy w Turcji (też 42 mln $) to według ostrożnych szacunków wpływ rzędu ćwierć miliarda dolarów. Astronomiczna kasa, pozwalająca na super nowoczesną organizację turniejów dla mistrzyń i na iście królewskie apanaże dla grających. Zdaniem niektórych ekspertów, nie do końca w proporcjach odpowiadających faktycznym umiejętnościom czołowych tenisistek.
Nokaut rywali
Rok temu turniej okazał się nad wyraz udany. Pod względem frekwencji Turcy, w pojedynku z organizatorami kilkunastu poprzednich imprez, odnieśli zwycięstwo przez ciężki nokaut. Sportowo było to także duże wydarzenie, z wieloma autentycznie interesującymi pojedynkami. Ponieważ w tym roku obsada wygląda na jeszcze mocniejszą, powinniśmy być dziś gotowi na wielkie tenisowe emocje. Pojawi się przecież przerastająca rywalki o klasę, najstarsza w tym towarzystwie Amerykanka Serena Williams, ale także jedyna, która potrafi zbliżyć się do jej poziomu, liderka rankingu Białorusinka Wiktoria Azarenka. Zagra Rosjanka Maria Szarapowa, mistrzyni Roland Garros, która dołączyła do wąskiego grona posiadaczek wszystkich tytułów z wielkiego szlema i nasza Agnieszka Radwańska, finalistka Wimbledonu i triumfatorka z Miami. Będzie sensacyjna mistrzyni sprzed roku Czeszka Petra Kvitova i niezmordowana Niemka Angelique Kerber. Najlepsza Azjatka Chinka Li Na i niespodziewanie niewysoka Włoszka, Sara Errani.
1 mln 750 tys $
Ta z nich, która w koszykarskiej Sinan Erden Arena wygra po kolei pięć pojedynków zostanie nie tylko najlepszą tenisistką mistrzostw cyklu WTA. Będzie też najbogatszą, bo na czeku za taki wyczyn zostanie wypisana kwota 1 mln 750 tys. $. Nazwanie tej rywalizacji „największą i najbardziej lukratywną coroczną sportową imprezą pań, organizowaną non-stop od 1972 roku” nie jest przesadą. Historia pokazuje, że w tej zabawie, jeśli coś się w sposób bardzo wyraźny zmienia, to przede wszystkim wysokość kwot, o jakie toczy się walka. Całą reszta to prawdziwy sport, z jego wszystkimi zagadkami i niewiadomymi.
Karol Stopa