Przypominamy niedawną, interesującą rozmowę z Filipem Kliszczykiem. Były reprezentant Polski i zawodnik Vive Targów przekonuje, że w finałowym turnieju Ligi Mistrzów wszystko jest możliwe.
Ćwierćfinałowe zwycięstwo piłkarzy ręcznych Vive Targów Kielce z Metalurgiem Skopje 26:15 było przepustką do gry w Final Four Ligi Mistrzów. Po raz pierwszy w historii polski zespół znalazł się w gronie czterech najlepszych drużyn w Europie, czyli na świecie.
Półfinałowym rywalem Vive jest Barcelona. W drugim półfinale grają THW Kiel i HSV Hamburg.
Sportowe Wywiady: Zwycięstwo 25:16 w rewanżowym spotkaniu Vive Targi Kielce z Metalurgiem to efektowny awans do Final Four!
Filip Kliszczyk: – Kiedyś grałem w Vive i życzyłbym sobie bardzo, żeby być teraz w tej drużynie. Trzeba pogratulować całemu klubowi, począwszy od Berta (Bertus Servaas, właściciel klubu, prezes Vive – dop. red.), przez Bogdana (Wentę – dop. red.), a skończywszy na zawodnikach, bo jest to niewiarygodny sukces polskiej piłki ręcznej.
Jakie było wtedy Vive?
- Cóż, za moich czasów to była zupełnie inna drużyna, panowały zupełnie inne realia. Inaczej to wszystko wyglądało. Dziś Vive to klub, którego mecze są transmitowane przez szereg krajów na świecie. To jest już silna marka. Budowanie jej trwało wiele lat. Teraz możemy się spodziewać, że może już w tym roku zespół sięgnie po zwycięstwo Ligi Mistrzów!
Aż taki optymizm?
- Będziemy świadkami wspaniałych wydarzeń. Polski zespół będzie walczył o najważniejsze trofeum w Europie, a Europa w piłce ręcznej rządzi światem. Nawet jeżeli się nie uda wygrać, chociaż życzę chłopakom tryumfu z całego serca, to już sama obecność w Final Four stanowi spełnienie marzeń. To pragnienie każdej z drużyn europejskich. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
Ale żeby od razu sięgnąć po mistrzostwo? Z drugiej strony Robert Lewandowski okazał się kilka dni temu znacznie skuteczniejszy od Cristiano Ronaldo i Messiego, więc…
- Więc wszystko jest możliwe. To jest sport. Każdą z drużyn można „ugryźć”, bo wiele zależy od dyspozycji dnia. Zwłaszcza w takim turnieju. Może się zdarzyć wszystko. Wiele w życiu widziałem. Vive awansowało do najlepszej czwórki w Europie. Kto by powiedział przed rewanżem, że Kielce wygrają różnicą 11 bramek? To jest prawdziwy sukces. Dyspozycja dnia zdecyduje o wszystkim. W piłce ręcznej w trzy minuty można zdobyć przewagę pięciu bramek i stracić ją w kolejnych czterech minutach. Wszystko dzieje się bardzo szybko.
70 spotkań rozegranych w reprezentacji to duże osiągnięcie, ale zapewne pozostaje pewien niedosyt.
- Na moich pozycjach grali i Damian Wleklak i Grzesiek Tkaczyk. Przyszło mi któregoś dnia usłyszeć, zresztą od Bogdana, żebym się nie wysilał, bo i tak mnie więcej nie weźmie. Zabolało. Ale tego może nie piszmy. Chociaż… czemu nie. Takie jest życie. Tak było w moim wypadku. Po prostu.
Najpierw mistrzostwo Polski ze Śląskiem, potem z Vive. Do tego dwukrotne wywalczenie Pucharu Polski z kielecką drużyną. Jest co wspominać.
- Były też mistrzostwa Europy w Szwecji w 2002 roku. Niekoniecznie udane, ale pierwsze od niepamiętnych czasów z udziałem Polski. Bardzo mile je wspominam. Do dziś pamiętam niezwykłą atmosferę podczas meczu ze Szwecją, gdy na trybunach zasiadło 12 tysięcy kibiców. I przy okazji kadry pamiętam również, że podczas zgrupowania w Izraelu miałem okazję z chłopakami być na Golgocie. To było spore przeżycie, wprawdzie nie stricte sportowe, ale skoro już mamy wspominki, to jest to coś, czego nigdy nie zapomnę.
Co dzieje się teraz?
- Obecnie jestem wypożyczony z Pogoni do Stralsunder HV. Ze szczecińską drużyną jestem związany kontraktem jeszcze przez rok i jestem do dyspozycji tej drużyny. 5 maja kończę 36 lat. Piłka ręczna wciąż sprawia mi przyjemność, więc bardzo chciałbym kontynuować grę do czterdziestki, a potem poświęcić się muzyce, którą również kocham.
Gitarzysta. Wiem.
- Lubię ten instrument i zawsze, gdy tylko miałem wolną chwilę brałem gitarę w ręce. Będę pisał piosenki! Teraz też mogę. (śmiech)
Czyli ściskamy kciuki za Vive?
- Tak, i za Bertusa. Kiedyś złapałem kontuzję kolana i on zapłacił za operację, choć wcale nie musiał. Dzięki temu do tej pory całkiem nieźle funkcjonuję.
Pomógł wielokrotnie również reprezentacji Polski, pamiętam, więc nie jestem zaskoczony. Przy okazji pozdrowienia i dla niego! Dziękuję za rozmowę.
- Dzięki, powodzenia. Pozdrawiam.
Rozmawiał Marek Kaleta