17 stycznia 2013 zapadł w pamięci wielu fanów, przede wszystkim kolarstwa, ale sportu w ogóle. Wszystko za sprawą tego, co wydarzyło się w talk show popularnej amerykańskiej prezenterki Oprah Winfrey. Podczas trwającej dwie i pół godziny rozmowy Lance Armstrong nie tylko przyznał się do stosowania niedozwolonych środków, ale również opowiedział jak to się stało, że kontrole antydopingowe nie dały pozytywnego wyniku.
W ostatnich 20 edycjach Tour de France po zwycięstwa sięgnęło 11 kolarzy, z czego sześciu było zamieszanych w doping. Spowiedź Armstronga spowodowała wznowienie dyskusji na ten temat. Jedno z pytań brzmi: „Czy doping może sprawić, że od kolarstwa odsuną się sponsorzy?”.
Decyzje UCI oraz WADA skutkują nie tylko utratą tytułów przez Armstronga. Poza skreśleniem z listy zwycięzców TdF, uszczupli się również portfel Amerykanina. Majątek byłego kolarza grupy US Postal to około 125 milionów dolarów. Jednak w kolarstwie, jak w każdym sporcie, tylko niewielka część pieniędzy pochodzi z nagród za zwycięstwa. Lwią część przychodów stanowią wpływy od sponsorów. Gratyfikacje za triumfy, które Amerykanin otrzymał od organizatorów TdF, to zaledwie 3,9 miliona dolarów.
Poza żądającymi zwrotu nagród organizatorami Touru, do Amerykanina zgłosili się niektórzy sponsorzy. Jednak szacuje się, że kwota, jaką Armstrong będzie musiał oddać sponsorom, nie przekroczy 20 milionów dolarów. Najwięcej będzie musiał zwrócić firmie, która ubezpieczyła jego grupę od wypłaty dodatkowych premii za szóste zwycięstwo z rzędu w TdF. Jest to 7,5 miliona. Kilku drobnym sponsorom będzie musiał oddać około 12 milionów.
Według adwokatów i specjalistów od prawa gospodarczego, pozostali sponsorzy nie będą sądzić się z Amerykaninem. Zanim Armstrongowi udowodniono stosowanie niedozwolonych środków, był gwiazdą największego kalibru. Dzięki temu sponsorzy zarobili krocie na wykorzystaniu jego wizerunku. Szacuje się, że amerykańska poczta US Postal dzięki Armstrongowi zyskała około 103 milionów, a wydała na to 32 miliony. Sponsorzy podpisując umowę zawsze robią bilans zysków i strat. Również w tym przypadku, mimo wpadki wspieranej postaci i poniesionych w związku z tym strat, rachunek wychodzi na plus. Specjaliści od marketingu policzyli też, że największe straty Armstrong poniesie z tytułu przepadku potencjalnych umów reklamowych. Szacuje się, że rocznie koło jego nosa może przejść 30 milionów dolarów.
Mimo problemów związanych z dopingiem, nie wydaje się, aby sponsorzy mieli odsunąć się od wspierania kolarstwa. Koniec największego kolarza w historii nie oznacza końca dyscypliny. Wszystko wskazuje na to, że doping nie zabije kolarstwa. Mimo afer, telewizja wciąż będzie pokazywać wyścigi, które będą oglądać miliony widzów na całym świecie. A skoro obraz trafi do tak licznej grupy potencjalnych klientów, nie mogą tego nie wykorzystać sponsorzy. Oni się od kolarstwa nie odwrócą.
Jakub Karbownik