W Mińsku odbędą się 109. w historii mistrzostwa świata w kolarstwie torowym. Do stolicy Białorusi pojechało 10 reprezentantów Polski, na czele z Katarzyną Pawłowską (na zdjęciu), która jako jedyna będzie bronić medalu. Rok temu w Melbourne tryumfowała w wyścigu scratch i została pierwszą Polką, która zdobyła medal w tej dyscyplinie.
Sportowe Wywiady: Ile mamy szans medalowych w MŚ w Mińsku?
Stanisław Brzósko, ekspert od kolarstwa torowego, dziennikarz PAP, komentator telewizyjny: Zdecydowanie uważam, że medal może zdobyć Pawłowska, która startuje w omnium i scratchu. W pierwszej konkurencji broni tytułu. W omnium też ma spore szanse. Coraz lepiej jeździ na średnich dystansach, dobrze spisuje się w scratchu i wyścigu punktowym. Ma szansę na medal, ale jest to konkurencja loteryjna. Na przykład upadek w wyścigu australijskim oznacza koniec marzeń. Wśród mężczyzn trudno mówić o realnych szansach medalowych. Polacy robią postępy, ale wciąż odstają od czołówki. Trudno spodziewać się, że nawiążą walkę z Brytyjczykami, Francuzami czy Niemcami. Rożnie może być, liczę na dobre miejsce w sprincie drużynowym, ale o medale będzie bardzo trudno. Wojciech Pszczolarski może postarać się o niespodziankę w wyścigu punktowym. Dobrze spisywał się w Pucharze Świata. Jeśli wyścig ułoży się po mojego myśli, powinien być wysoko, a może nawet będzie medal.
Jest to sezon poolimpijski. Czy Polacy mogą skorzystać na tym, że cześć zawodników z czołówki nie pojedzie na 100%?
- To są jednak mistrzostwa świata i trudno mówić o ulgowym traktowaniu przez tych, którzy startują. Jednak części gwiazd nie ma w Mińsku. Oczywiście trzeba pamiętać, że najlepsze reprezentacje, jak brytyjska czy niemiecka, mają bogate zaplecze i potrafią zastąpić gwiazdy niemal równorzędnymi zawodnikami. Po sezonie olimpijskim część zawodników zwalnia tempo treningów. Nie da się przez całe lata pracować w ekstremalnym rytmie treningowym. Szczególnie wśród kobiet jest niedużo zgłoszonych uczestniczek. Na pewno zwiększa to szanse Pawłowskiej. Jest to szansa dla Polek, ale z drugiej strony bardzo groźna będzie Białoruś. Gospodarze znają ten tor, traktują mistrzostwa u siebie prestiżowo i na pewno świetnie się przygotowali.
Reprezentacja ma dwóch nowych trenerów.
- Andrzej Tołomanow to syn byłego trenera reprezentacji. Na pewno wiele się od ojca nauczył, ma bardzo dobrą opinię. Tołomanow i Jacek Kasprzak trafili do kadry, w której nowym dyrektorem sportowym jest Andrzej Piątek. To fachowiec, który ma dobre rozeznanie i jeśli zdecydował się na takie roszady, to wierzę, że wybrał dobrych fachowców. Zresztą stało się to zaledwie kilka tygodni temu i ciężko, by już były efekty. Zmiany mogą wpłynąć na atmosferę w kadrze, na psychikę kolarzy, ale nie na przygotowanie fizyczne. W kolarstwie torowym potrzebne są miesiące ciężkiej pracy.
W tym samym czasie w Pruszkowie odbędą się… mistrzostwa Norwegii. Czy ten tor wreszcie zaczyna zarabiać na siebie?
- Jest pewna nadzieja. Tu nawet nie chodzi o sam tor, ale o trudną sytuację finansową związku. Trwają rozmowy majce na celu przekazanie toru COS-owi, który ma większe doświadczenie w zarządzaniu. Obiekt jest na bardzo wysokim poziomie i często przyjeżdżają tu grupy zagraniczne. Jeśli związek ureguluje bieżące sprawy, tor ma szansę zacząć zarabiać na siebie. Oczywiście koszt wybudowania nigdy się nie zwróci. Na takim obiekcie można organizować zawody w judo, szermierce czy zapasach. Jest widownia na 1200 osób i sporo miejsca. Rzecz jasna przy takiej widowni nie da się robić koncertów. Jednak można organizować imprezy małe, ale stale. Wtedy obiekt zarobi na siebie. Jest to kwestia sprawności operatora.
Rozmawiał Adam Dutlinger