Za nami trzy dni rywalizacji kobiet i mężczyzn o Puchar Świata w narciarstwie alpejskim. Zawody odbywały się na stokach Francji i Włoch. W piątek Aksel Lund Svindal z Norwegii wygrał supergigant i umocnił się na czele punktacji generalnej. Natomiast Szwajcarka Laura Gut tryumfowała w zjeździe. W sobotę zmagania kobiet odwołano, a pierwsze miejsce w zjeździe zajął niespodziewanie Amerykanin Steve Nyman. W niedzielę odbyły się giganty. Najlepsi byli Ted Ligety i Tina Maze. Amerykanin i Słowenka potwierdzili dominację w tej konkurencji. Ligety został liderem klasyfikacji giganta kosztem Austriaka Marcela Hirschera. Maze powiększyła przewagę w klasyfikacji łącznej PŚ nad Niemką Marią Hoefl-Riesch do ponad 300 punktów. Amerykanka Lindsey Vonn jest dopiero czwarta.
Weekendowe wydarzenia we francuskich i włoskich kurortach oraz sytuację w punktacji łącznej Pucharu Świata dla Sportowych Wywiadów ocenia komentator Eurosportu Witold Domański:
„Ligety, który tydzień temu w Val d’Isere po raz pierwszy w tym sezonie nie wygrał giganta, w Alta Badia rozniósł stawkę. W pierwszym przejedzie Amerykanin zdeklasował rywali. Różnica wynosząca dwie i pół sekundy w tych czasach już się właściwie nie zdarza. W drugim przejeździe Ligety nie był najszybszy, ale utrzymał dużą przewagę nad znakomicie jadącym Hirscherem. Stok w Alta Badia był w tym roku jeszcze bardziej wymagający i twardy niż zwykle i nawet najbardziej wytrawni narciarze czasami wyglądali na nim jak bezradne dzieci. Nie dotyczyło to Amerykanina. Ligety potwierdził, że w gigancie nie ma rywali. Jego porażka w Val d’Isere była wypadkiem przy pracy. Amerykanin jest o klasę lepszym gigancistą od pozostałych.
Warto wrócić do sobotniego zjazdu mężczyzn, który rozpoczął się w śniegu i mgle. Potem pogoda poprawiła się – przestało padać a mgła podniosła się. W efekcie wyniki były kuriozalne. Tryumf Nymana to nie jest pełna sensacja. Amerykanin już kiedyś wygrał w Val Gardenie, ale ostatnie lata to seria kontuzji, w wyniku których nie mógł normalnie trenować. Największą sensacją nie jest więc sam zwycięzca, ale fakt, że w czołowej ‘10’ znaleźli się zawodnicy startujący z numerami 40-stymi czy 50-tymi. Najlepszy przykład – Holender był lepszy od Szwajcarów. Dobrze powiedział Svindal: ‘Szczęście, że to były zawody Pucharu Świata a nie start po medale mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich, bo stałaby się duża niesprawiedliwość.
Co do rywalizacji kobiet, w piątek podczas zjazdu w Val d’Isere Vonn wywróciła się. Amerykanka upadła w miejscu, gdzie wiele zawodniczek miało kłopoty, bo było nierówno. Vonn nic się nie stało, ale po dojechaniu do mety z płaczem uciekła do namiotu. W niedzielę było widać, że upadek odbił się na jej psychice. Vonn nie ukończyła giganta w Courchevel. Amerykanka nie istnieje w konkurencjach technicznych, w których Maze nie ma rywalki. Vonn była faworytką Pucharu Świata, ale teraz jest nią Słowenka. Amerykanka musiałaby odbudować się psychicznie. Maze potrafi zdobyć punkty w konkurencjach szybkościowych, a Vonn w technicznych właściwie wcale. Z kolei Hoefl-Riesch, która miała być główną rywalką Vonn, nie imponuje formą. Trzeba jednak pamiętać, że w tym sezonie są mistrzostwa świata i zawodnicy różnice celują z formą. Niemka może być tego przykładem.”
adu