Trzy starty mężczyzn w Wengen i dwa kobiet w Cortinie d’Ampezzo wypełniły kolejny weekend sezonu Pucharu Świata. Działo się sporo ciekawych rzeczy, a trzeba dodać, że w tym tygodniu czekają nas słynne zawody w Kitzbühel. Poprosiliśmy więc o rozmowę komentatora narciarstwa alpejskiego Witolda Domańskiego.
Sportowe Wywiady: Weekend zaczął się od piątkowego sukcesu Francuza Alexisa Pinturault w superkombinacji…
Witold Domański: Pinturault pokazał, że potrafi poradzić sobie w zjeździe. Oczywiście zjazd do superkombinacji to nie jest cała trasa w Wengen, ale ostatni odcinek był wyjątkowo trudny. Francuz już dawno udowodnił, że jest mocny w konkurencjach technicznych, specjalizuje się w nich. W piątek dowiedzieliśmy się, że w niedalekiej przyszłości Pinturault może być dobry również w konkurencjach szybkościowych.
W zjeździe, którego nie ukończył wicelider klasyfikacji łącznej Aksel Lund Svindal, najlepszy był Włoch Christof Innerhofer. Slalom wygrał zaś Felix Neureuther z Niemiec, za którym uplasował się Marcel Hirscher. Prowadzący w PŚ Austriak powiększył przewagę nad Svindalem.
- Svindal, który miał w Wengen mocno podgonić Hirschera, zawalił sprawę. W superkombinacji był daleko. W zjeździe, po pokonaniu 1/3 trasy, po skoku wpadł w siatki. Nic mu się nie stało, ale zawodów oczywiście nie ukończył. Z kolei w slalomie Norweg nie starował. Svindal liczył w Szwajcarii na co najmniej 150 punktów, a zdobył kilkanaście. Hirscher w związku z drugim miejscem w slalomie powiększył przewagę nad Norwegiem. Austriaka w tej konkurencji wyprzedził tylko Neureuther, który w końcu sięgnął po zwycięstwo. W tym sezonie Niemiec trzy razy był na podium, ale ani razu nie udało mu się pokonać Hirschera w dwóch przejazdach. Neureuther potrafił być lepszy w jednym przejeździe, ale nigdy w obu. Do rywalizacji w Wengen wciąż był tym drugim. Teraz już nie jest, a w dodatku spełnił wielkie marzenie o zwycięstwie na tej trasie. To stok z tradycjami, wyjątkowo wymagający i o wygraniu tam marzy każdy slalomista. Warto jeszcze wspomnieć, że po raz pierwszym w sezonie slalomu nie ukończył Andre Myhrer. Rok temu Szwed zdobył małą Kryształową Kulę w tej konkurencji.
Kobiety walczyły w konkurencjach szybkościowych. W zjeździe Lindsey Vonn odniosła pierwsze zwycięstwo po miesięcznej przerwie w startach. Druga była liderka PŚ Tina Maze. Z kolei w supergigancie Słowenka zajęła trzecie miejsce; najszybsza okazała się Niemka Viktoria Rebensburg.
- W Dolomitach po raz pierwszy od dawna mogliśmy zobaczyć uśmiechniętą Vonn. Tyle że po wygranej w zjeździe, w supergigancie było dużo gorzej – siódme miejsce. Trzeba jednak podkreślić, że wpływ na wyniki miały warunki. Supergigant rozegrano przy bardzo gęsto padającym śniegu. W górnej części trasy jechało się właściwie po omacku i narciarkom ciężko było przyzwoicie wykonać to, co sobie zaplanowały. W miniony weekend Maze nie wygrała, ale jak zwykle była w czołówce. Słowenka cały czas ucieka, wykorzystuje też niemoc rywalek. Dawno nie było zawodniczki, która miałaby taką przewagę. Jeżeli nie stanie się coś złego – choroba, uraz – to forma, którą Maze prezentuje uprawnia do przewidywania, że jest pewną kandydatką do Kryształowej Kuli.
Teraz narciarze przenoszą się do Kitzbühel. To legendarna trasa. Czego możemy się spodziewać?
- Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że w Kitzbühel mamy kombinację, a nie superkombinację. Są to zawody z tak długą tradycją, że organizatorzy nie idą na żadne nowinki. Gdy wprowadzano superkombinację, nie chcieli jej i zostawili tradycyjną kombinację, czyli po zjeździe rozgrywa się cały slalom – dwa przejazdy. Na słynnej trasie Streif możemy spodziewać się przede wszystkim kolejnej rywalizacji Hirscher – Neureuther w slalomie. Natomiast w zjeździe sprawa jest całkowicie otwarta. Na początku sezonu wydawało się, że Svindal jest nie do wyrzucenia z podium, ale w Wengen okazało się, że zdarzają mu się wpadki. Nie wiadomo jaka będzie pogoda, która ma wpływ na rezultaty. Może być różnie z widocznością, która jest szalenie ważna. Za to na pewno należy spodziewać się kilkudziesięciu tysięcy widzów na dole Streify.
Rozmawiał Adam Dutlinger