Raz w roku byli gwiazdorzy futbolu organizują się, by zebrać pieniądze na cel charytatywny. Co robią byli piłkarze, aby ludzie zdecydowali się wspomóc szczytną ideę? Ponownie zakładają korki, biorą futbolówkę i wybiegają na boiska wielkich stadionów. Tym razem Zidane, Ronaldo, Salgado, Cafu i ponad 40 innych graczy ku uciesze rozentuzjazmowanych Brazylijczyków zmierzyło się w Porto Alegre. Dodatkowym bodźcem do oglądania spotkania był fakt, że obok dawnych gwiazd pojawili się zawodnicy będący obecnie w blasku fleszy. Mowa tu między innymi o Hulku, Neymarze a przede wszystkim Kolumbijczyku Falcao, który ostatnio jest taką samą gwiazdą Primera Division jak Messi i Cristiano Ronaldo.
W zeszłym roku w Hamburgu Zidane grał z Ronaldo w jednej ekipie. Teraz było inaczej – Francuz zaprosił swoich przyjaciół, a Brazylijczyk swoich. Były napastnik Realu, Interu i PSV prezentował się zdecydowanie lepiej po programie telewizyjnym, w którym zrzucał kilogramy w zamian za pieniądze płynące na jego konto.
Sam mecz był naprawdę niezły. Byłym piłkarzom, mimo lat, nie brakowało chęci ani finezji. Do tego dochodziło świetne przygotowanie zawodników będących w trakcie sezonu. Bramki dla drużyny Ronaldo zdobyli gospodarze. Wynik spotkania otworzył Bebeto, któremu piłkę idealnie do pustej bramki dograł Neymar. Potem do bramki Vitora Baii trafili Damiao oraz Caca Ferrari. Zidane’a i ekipę stać było jedynie na dwa trafienia. Najpierw kapitalnym uderzeniem z woleja popisał się Francuz, potem gola dołożył Falcao.
Ciekawa coroczna inicjatywa pod auspicjami FIFA jest warta organizacji. Tłumy na trybunach, wielu widzów oglądających skróty w telewizji oraz w internecie to dowody, że warto tak kwestować na szczytny cel. Wiadomo, że potężne koncerny chętniej zainwestują środki w ten sposób, dostając w zamian reklamę. Warto też pamiętać, że próby podobnych inicjatyw odbywają się w Polsce. Chociażby w ostatni piątek Maciej Rybus zorganizował halowy turniej w Łowiczu, w którym poza nim udział wzięli reprezentanci Polski Marcin Komorowski czy Jakub Rzeźniczak. Mimo wielkich chęci, do poziomu meczu Ronaldo – Zidane troszkę jeszcze brakuje…
Piotr Kamieniecki