Po zmaganiach w Sapporo, kobiety pozostały w Japonii, aby powalczyć (czy też zrewanżować się) w Zao. Wiatr znów pokrzyżował plany organizatorom i oba konkursy rozegrano w niedzielę. Reprezentantka gospodarzy Sara Takanashi udowodniła, że nie bez powodu przoduje w tym sezonie, a to co miało miejsce przed tygodniem można uznać za przypadek, zwykłą wpadkę, która nawet najlepszym musi się przytrafić. Okazała się bezapelacyjnie najlepsza i to dwukrotnie, ale to co działo się za jej plecami było równie ciekawe. Sarah Hendrickson zaprezentowała obrazek podobny do tego z Liberca: drugi skok poniżej oczekiwań, a przy tym złapanie się za głowę. Skończyło się na czwartej pozycji. Wykorzystała to Carina Vogt, która co prawda broniła drugiego miejsca po pierwszej serii, ale nie kryła radości z najniższego stopnia. Było to jej pierwsze podium w karierze. Vogt to jedna z najbardziej perspektywicznych niemieckich skoczkiń. Podczas MŚJ w Erzurum w 2012 roku wywalczyła brązowy medal. Druga, Jacqueline Seifriedsberger podtrzymuję dobrą passę. Zwolenniczka powiedzenia „No risk, no fun” już nie zastępuje kontuzjowanej Danieli Iraschko, a objęła dowodzenie w ekipie austriackiej.
W drugim konkursie Takanashi zbliżyła się do swojego rekordu skoczni, który wynosi102,5 metra. Japonce zabrakło zaledwie pół metra, by wyrównać swój wyczyn sprzed roku. Dwa zwycięstwa jednego dnia, a do tego Seifriedsberger ponownie druga. Hendrickson tym razem zamieniła się miejscami z Vogt. Warto zwrócić uwagę na dobrą postawę Amerykanek. W dziesiątce znalazły się Jessica Jerome i Lindsey Van. Podobnie zaprezentowały się Słowenki. Sporą niespodziankę sprawiła Atsuko Tanaka. Skacząca w barwach Kanady Japonka była na ósmym miejscu. Co prawda nie przyjechały Włoszki oraz Norweżki (prócz Line Jahr, która tym razem musiała się zadowolić 9. i 12. miejscem).
W klasyfikacji generalnej Takanashi zwiększyła przewagę nad Hendrickson. Pod nieobecność Coline Mattel i Anette Sagen, Seifriedsberger wskoczyła na trzecią pozycję i powoli zbliża się do Hendrickson. Wychodzimy na ostatnią prostą przed mistrzostwami świata. Kolejnym przystankiem będzie słoweńskie Ljubno. Słowenki mają w planach podium. Reszta też nie śpi. A liderka Japonek, filigranowa Takanashi ma wszystko pod kontrolą, zaś we śnie wybiega w przyszłość i odbiera złoty medal w Val di Fiemme.
Piotr Walkowiak