Zachowanie 3. pozycji na świecie przez drużynę panczenistek, walka o jak najwięcej kwalifikacji olimpijskich oraz próba przedolimpijska w Soczi to najważniejsze z naszej perspektywy punkty rozpoczynającego się w ten weekend Pucharu Świata w łyżwiarstwie szybkim. Inauguracja w holenderskim Heerenveen, a ukoronowaniem zmagań będą mistrzostwa świata w Soczi, które odbędą się w pierwszy weekend marca 2013 r.
Rywalizacja w pucharowym cyklu będzie toczyć się bez większych zmian w porównaniu z minionymi sezonami – panowie będą się ścigać na dystansach 500, 1000, 1500, 5000, 10000 m, w drużynowym biegu na dochodzenie oraz wyścigu ze startu wspólnego; panie będą biegać na 500, 1000, 1500 i 3000 m oraz w wyścigu ze startu wspólnego i drużynowym biegu na dochodzenie. I właśnie ta ostatnia konkurencja polskich kibiców interesuje najbardziej.
Po brązowym medalu olimpijskim w Vancouver, wywalczonym przez Katarzynę Bachledę-Curuś, Katarzynę Woźniak i Luizę Złotkowską, minionej zimy Polki znów stoczyły porywającą walkę o medal mistrzostw świata. W Heerenveen w nieco zmienionym składzie (Natalia Czerwonka, Woźniak i Złotkowska) w konfrontacji o brąz nasze panczenistki po niezwykle dramatycznej walce pokonały Rosjanki, choć przegrywały przez niemal cały dystans, obejmując prowadzenie na ostatnim, 6. okrążeniu. Wynik naszych reprezentantek był wyraźnie gorszy od czasów Holenderek i Kanadyjek, ale ekipy na dalszych miejscach: Rosjanki, Niemki, Koreanki i Japonki przegrały z Polkami o mniej niż sekundę.
– Nasze panczenistki mają od tego sezonu nowego trenera; Ewę Białkowską zastąpił Witold Mazur i mam nadzieję, że co najmniej utrzyma stan posiadania – mówi Sportowym Wywiadom komentator łyżwiarstwa szybkiego Paweł Jaroszek i dodaje, że z dużymi nadziejami czekał na rozpoczęcie cyklu Pucharu Świata.
– To dlatego, że większość kadrowiczów bardzo dobrze prezentowała się w październiku na zawodach kontrolnych w bawarskim Inzell. Rekordy życiowe padały niemal jak na zawołanie. Trudno mi przywołać wszystkich, którzy się tam poprawiali, ale naprawdę wyglądało to bardzo obiecująco. Mnie najbardziej cieszą „życiówki” na bliskich memu sercu dystansach, ustanowione przez Konrada Niedźwiedzkiego, tj. na 1000 i 3000 m. Co prawda w oficjalnych zawodach panowie nie rywalizują na tym drugim dystansie, ale to dobry prognostyk przed startami na 1500 m – dodaje Jaroszek. Wynikiem 3.44:19 na 3000 m Niedźwiedzki o ponad 2 sek. poprawił też przeszło 10-letni rekord Polski Pawła Zygmunta.
– Mam też nadzieję, że z dobrej strony pokaże się Zbigniew Bródka, który w Inzell był już blisko złamania granicy minuty i 10 sek. na 1000 m. Prawdopodobnie tylko ta dwójka naszych reprezentantów zacznie starty w grupie A Pucharu Świata. Pozostali będą musieli walczyć o awans do niej z grupy B – podsumowuje Paweł Jaroszek.
piu