Kibice piłki ręcznej w naszym kraju czekali, czekali aż się doczekali. W Kielcach powstała potęga, zespół piłkarzy ręcznych Vive Targów, mistrzowie Polski 2012 – to już dziewiąty tytuł w klubie, spadkobiercy Iskry, Korony czy Kolportera – według fachowców awansuje do Final Four Ligi Mistrzów. Nie w siatkówce, lecz szczypiorniaku, ubogim krewnym futbolu, sita czy nawet do niedawna kosza.
Rzutki przedsiębiorca w branży używanej odzieży, właściciel grupy Vive, 49-letni dziś Holender Bertus Servaas – niedoszły piłkarz Ajaxu Amsterdam – przed dziesięcioma laty przejął ekipę Kolportera. Od początku rysował wielkie plany, lecz nie starczało szmalu. Dziś Bert, kawaler Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski, z polskim paszportem wciąż dowodzi na kieleckim okręcie. Sytuacja jednak się zmieniła, bo zyskał wielkich sojuszników: miasto Kielce, Targi Kielce (od 2009 roku) i licznych mniejszych sponsorów zorganizowanych na modłę niemiecką w Klubie Stu. Dziś sekcja piłki ręcznej dysponuje jak na polskie warunki gigantycznym budżetem w granicach 4 milionów euro na sezon.
Kryzys europejski spowodował, że inne kluby zaciskają pasa i można kupić wspaniałych zawodników nie tak drogo jak kiedyś, a Vive Targi na to stać. No więc nie było kłopotu zapłacić Osiguranju Zagrzeb 150 tysięcy euro odstępnego za 23-letniego Manuela Sztrleka, zdolnego lewoskrzydłowego, reprezentanta Chorwacji. On jest przeszczęśliwy, zarabia bowiem w Kielcach kilkanaście tysięcy euro miesięcznie. To nic nadzwyczajnego, największe asy trenera Bogdana Wenty (100 tys. złotych miesięcznie z firmy Servaasa) dostają od 12 do 17 tysięcy euro za miesiąc. Poziom Bundesligi, najlepszej i najlepiej dotowanej ligi świata. Krzysztof Lijewski, wyśmienity prawy rozgrywający, kielczanin z tegorocznego zaciągu, otrzymywał ponoć w Lwach-Renu Neckaru skąd przyszedł 400 tysięcy euro rocznie.
Zagraniczni gracze Vive-Targów: 4 Chorwatów, Serb, Słoweniec, Duńczyk i Islandczyk zdominowali ekipę mistrzów Polski. W podstawowym składzie wychodzi co najwyżej dwóch Polaków. Nie ma formalnych przeszkód, żeby całe mecze rozgrywali tylko zaciężni. Chorwacja podpisała w grudniu 2011 traktat akcesyjny do Unii, więc może występować nawet siedmiu graczy z Zagrzebia bez przerwy. Zastanawiam się jednak, czy taki mistrz Polski jest naprawdę polski. Jaki jest interes ZPRP, nasz, mówiąc ogólnie, żeby tak się działo? Oczywiście, wolny rynek, wspólna Europa, w płockiej Wiśle jest jeszcze gorzej, bo ci czasem walczą na parkiecie bez Polaka w składzie, w arcymocnej Kilonii, najlepszej ekipie Europy 2012, z 15 zawodników tylko 4 Niemców i tylko dwóch często w składzie, itd., itp. W Kielcach padają jeszcze inne argumenty. Że pracują z młodzieżą doskonale – prawda – że kibice stoją murem za tą międzynarodową trupą – prawda – że w kraju nie ma piłkarzy ręcznych na miarę Czupicia czy Zormana – prawda.
Rozumiem taką sytuację – największe kluby świata, także futbolowe, pierwsze co robią, to uczą lokalnego języka nowo przybyłych. Lubię sportowców z Bałkanów, potrafię się z nimi dogadać w ich językach. Ciągle jednak rozmyślam, czy tak musi być, że mistrz Polski jest coraz mniej polski?
Sylwester Sikora