Ostatni przystanek przed mistrzostwami świata w Val di Fiemme za nami. Dla nas bardzo udany ze względu na zwycięstwo w sprincie oraz drugie miejsce na dystansie Justyny Kowalczyk. Teraz nadszedł czas, by zmierzyć się w walce o medale.
Świetny, równy występ w kwalifikacjach, ćwierćfinale, półfinale oraz w finale zaowocował sporą przewagą Kowalczyk nad Marit Bjoergen jak na sprint. Trzecie miejsce wywalczyła Anne Kyllönen, która w tym sezonie bryluje nie tylko na krótkich dystansach. Drugi dzień zmagań, biegi na dystansie, także przyniósł sporo emocji. Bjoergen po raz kolejny wzięła dzień wolnego i pod standardowym tłumaczeniem „oszczędzania się przed najważniejszym spektaklem sezonu” nie przystąpiła do zmagań, w których najlepsza okazała się jej rodaczka Therese Johaug. Walka o drugie miejsce trwała między Kristin Stoermer Steirą i Kowalczyk, która okazała się lepsza od zwyciężczyni z Soczi. Jedna z kandydatek do złota na tym dystansie Charlotte Kalla, która postawiła wszystko na technikę łyżwową, nie była w stanie nawiązać walki z czołową trójką i uplasowała się na piątej pozycji. Jednak główną bohaterką biegu była jej rodaczka Emma Wiken, która pobiegła bardzo rozsądnie, a ostatnie trzy kilometry miała wprost fenomenalne! Do Johaug na siódmym kilometrze Szwedka traciła blisko 30 sekund, a na finiszu jej strata zmalała do niespełna 20. Wiken po raz kolejny okazała się lepsza od bardziej utytułowanej Kalli. Warto pochwalić też występ Finek, które znów pokazały, że w drużynie będą bardzo groźne.
Kowalczyk wiedziała, w którym momencie uderzyć z formą i wysłać wyraźny znak w stronę Norweżek, które już zdołały podzielić między sobą medale. Trasy w Val di Fiemme do łatwych nie należą, a to dla naszej reprezentantki bardzo dobra nowina, bo lubi się wspinać. Jednak nie zapominajmy o stromych zjazdach, na których trzeba być niezwykle uważnym i skoncentrowanym. Rywalek Polka będzie mieć sporo. Grono kandydatek do medali nie ogranicza się do Bjoergen, Johaug, Kalli czy Randall. Nie wolno nie wspomnieć Kyllönen, Weng i Lähteenmäki, niezwykle groźnych w sprincie Mony-Liisy Malvalehto, Maiken Caspersen Falli, Ingvild Flugstad Oestberg i Idy Ingemarsdotter oraz młodej Stiny Nilsson. Także Aurore Jean czy Denise Herrmann. Wspominałem o Emmie Wiken, przytoczę także waleczną Elizabeth Stephen. Kto wie czy nie zaskoczy nas jeszcze Aino-Kaisa Saarinen, która przecież od 2007 roku zawsze zdobywa medal w kluczowej imprezie sezonu. Pamiętajmy, że mistrzostwa rządzą się swoimi prawami i czasami mieliśmy do czynienia z niespodziankami. Co do kwestii organizacyjnych, Włosi powinni zgotować nam fiestę, jakiej jeszcze świat narciarstwa biegowego nie widział.
Piotr Walkowiak, skipol.pl