Rozbudzone po French Open apetyty zostały w trakcie Wimbledonu zaspokojone. – Janowicz to rewelacja nie tylko tego turnieju, ale już całego ATP – mówi Katarzyna Strączy. O Łukaszu Kubocie: – To zawodnik, na którym w zasadzie postawiono już „krzyżyk”.
Gra Urszuli Radwańskiej – zdaniem byłej mistrzyni Polski, obecnie trenera i komentatora tenisa – upoważnia ją do tego, by dołączyć do pierwszej dziesiątki rankingu. Agnieszka mogłaby poprawić nieco drugi serwis.
Czy to plotka, że Jerzy Janowicz i Marta Domachowska są parą?
Ile wynosi niezbędne minimum finansowe jakim muszą dysponować rodzice, by dochować się profesjonalnego tenisisty, bądź tenisistki?
Sportowe Wywiady: Łukasz Kubot zasługuje na miano największego bohatera z naszej ekipy. Czy takie stwierdzenie jest uprawnione?
Katarzyna Strączy: – Myślę, że zdecydowanie można tak powiedzieć. To zawodnik, na którym w zasadzie postawiono już „krzyżyk”. Zetknęłam się z mnóstwem opinii, że może grać tylko gorzej i nawet, że powinien myśleć o zakończeniu kariery. Naprawdę się wykazał. Zrobił sobie i nam wspaniały prezent jakim jest ćwierćfinał Wimbledonu.
Czy to znaczy, że właśnie się rozkręcił?
- Wydaje mi się, że będzie grał na poziomie trzecich rund, ćwierćfinałów, ale o jeszcze większy sukces będzie mu bardzo trudno. Tu sprzyjało mu losowanie i wszystko się dobrze ułożyło. Podkreślmy przy tym, że trawa to ulubiona nawierzchnia Łukasza. On ma ciąg i lubi atakować na siatkę, nie lubi stać z tyłu kortu, a ta nawierzchnia jest do tego najlepsza.
31 lat Kubota, który pokazuje, że można. Marta Domachowska ma 27 lat, czyli, że może i ona jeszcze zdoła wspiąć się wysoko?
- I zostaje powoli dziewczyną Janowicza, czy o to chodzi? (śmiech)
Nie, ale tak przy okazji, to czy jest to plotka, czy powinniśmy podejść do tej kwestii na zasadzie informacji i życzyć im powodzenia.
- To drugie. Lubią się.
No to jeśli Marta ma takiego chłopaka to może tym bardziej możemy liczyć na to, że podniesie poziom swojej gry?
- Kto wie. Oby tylko nie stało się tak jak z Vaidisovą i Stepankiem. To musiałoby być poparte ogromną pracą i wyrzeczeniami. Nie ma mowy o stałym spotykaniu, o chodzeniu na imprezy. Ale jest to możliwe. Tylko potrzebny jest staranny plan i chęci. Czy będzie jej się chciało ciężko pracować tego nie wiem. Mam nadzieję, że ta znajomość zmotywuje Martę do jeszcze większego zaangażowania w grę.
A co się stało z Nicole Vaidisovą?
- Boję się, żeby nie było tak jak z Vaidisovą, dla której siedzenie na trybunach stało się szybko milsze, niż praca i trening. Po tym, jak związała się z Radkiem Stepankiem błyskawicznie zakończyła karierę w bardzo młodym wieku i już jej nie oglądaliśmy na korcie.
(red. Radek Stepanek – ciekawa postać. Najpierw spotykał się z Hingis, potem zostawił ją dla Vaidisowej. Od pewnego czasu głośno w środowisku o tym, że teraz podoba mu się… Petra Kwitowa i rozwód z Vaidisovą jest ponoć w toku)
Michał Przysiężny?
- Swego czasu był najbardziej utalentowanym tenisistą w Polsce. Każdy się zachwycał jego „ręką”. Niestety kontuzje przeszkadzały mu w rozwoju kariery, ale wydaje mi się, że teraz wszystko układa się po jego myśli i idzie do przodu. Zapewnia, że jest zdrowy i czuje się świetnie. Uważam, że ćwierćfinał jest dla niego osiągalną rzeczą, podobnie jak pierwsza pięćdziesiątka rankingu. Jak każdy potrzebuje trochę szczęścia. Przedarł się przez kwalifikacje, awansował do drugiej rundy… U Janowicza też musiało minąć trochę czasu zanim się wspiął wyżej w rankingu, zanim eksplodował jego talent wraz z wiarą w umiejętności. Przysiężny ma więcej lat, doświadczenie, zobaczymy co zrobi dalej. Czas mu ucieka i może jeszcze znajdzie dodatkową mobilizację.
Jerzy Janowicz.
- Bezsprzecznie rewelacja nie tylko tego turnieju, ale już całego ATP. Tu możemy liczyć na wygranie turnieju wielkoszlemowego, bez wątpienia.
Szkoda, że w półfinale przy prowadzeniu w secie 4:1 rozluźnił się. Wydaje się, że zaczął grać trochę na pokaz, co wykorzystał Murray i błyskawicznie się odbudował. To kwestia doświadczenia i właściwej oceny piłek, które są najważniejsze i które trzeba bezwzględnie wygrać szybko kończąc punkt. Ale spokojnie patrzmy w przyszłość.
A tak przy okazji o Wojciechu Fibaku – podwójna kara – obsmarowanie w prasie i pobicie jego wyczynu w czasie, gdy nikt nie pyta go o komentarz do wydarzeń.
- Myślę, że jest to pech. Nie chcę tego komentować, ale pewnie jest tak, że spotyka nas to, na co pracujemy.
Urszula Radwańska.
- Zatrzymała się na drugiej rundzie. To bardzo zdolna tenisistka. Wydaje mi się, że ma coś takiego, że wygrywając mecz z trudną rywalką zaczyna myśleć, że teraz już będzie łatwo. Takie mniej lub bardziej świadome rozluźnienie. Poświęca wszystko na trudny pojedynek i brakuje jej motywacji w meczu z rywalką teoretycznie słabszą. Uważam, że stać ją na pierwszą dziesiątkę i jej gra ją do tego uprawnia. Głowa jest bardzo ważna. Musi być cierpliwa. Nie trzeba kończyć wszystkich piłek, tylko te, które trzeba. Ale jak mówię, stać ją na pierwszą dziesiątkę tym bardziej, że są tam zawodniczki z którymi już wygrywała.
Agnieszka Radwańska.
- Miała doskonałą sytuację do wygrania wielkoszlemowego turnieju. Wszystko układało się po jej myśli. Będzie jej ciężko w kolejnych startach ponieważ inne tenisistki poznają jej grę i wierzą, że mogą z nią wygrać. Na tym turnieju zabrakło jej trochę sił. Była lepiej przygotowana fizycznie niż poprzednio i jeśli utrzyma ten wzrost pod względem formy fizycznej i będzie jeszcze mocniejsza, będzie łatwiej. Przy Lisickiej wyglądała trochę jak kruszynka.
Ale były przecież i Hingis i Henin-Hardenne. Nie były potężne.
- Były silne, zwłaszcza Hardenne, która miała przy tym niezwykłą dynamikę. Obie głównie atakowały, nie grały raczej z kontry. Pamiętajmy też, że upłynęło trochę lat i tenis nieco się zmienił. Coraz więcej tenisistek gra bardzo mocno i bazuje na serwisie. Hingis wygrywała dopóki nie przyszły siostry Williams. Dziewczyn z silnym podaniem i mocnym forehandem jest coraz więcej. Agnieszka będzie pewnie pracować sporo nad drugim serwisem, który powinien być trochę groźniejszy.
Tak udanego turnieju wielkoszlemowego jeszcze nie mieliśmy.
- Cieszę się przede wszystkim z tego, że nie tylko występy pań, ale i panów trzymały nas w napięciu. To jest z pewnością turniej, który znacznie wpłynie na popularność tenisa w Polsce. Takie wyniki motywują młodzież i rodziców.
Rodziców bez których w Polsce tenis by nie istniał. Rodzina Janowicza wydała ok. 2 mln. złotych. Aż tyle trzeba poświęcić?
- To dużo pieniędzy, ale myślę, że inni wydają jeszcze więcej.
A jakie jest minimum?
- Jeśli chce się mieć profesjonalnego zawodnika, bądź zawodniczkę, to solidne minimum wynosi 200 tysięcy na rok. Taki trzeba mieć budżet od 12-13 roku życia tenisisty.
Czyli trzeba tego rzędu środki inwestować przez okres minimum 5 lat, a to daje milion.
- Tak. Tyle potrzeba by mieć profesjonalnego trenera i jeździć tam, gdzie się chce, a nie w miejsca gdzie jest taniej. Ta kwota to jest minimum.
W jakim wieku tenisiści zaczynają odciążać rodziców i sami zarabiać? Oczywiście jeśli wszystko układa się pomyślnie i połączenie talentu z pracą daje oczekiwane wyniki.
- Ogólnie można powiedzieć, że dla dziewczyn to wiek około 17 lat, a dla chłopców 19. Oczywiście jeśli wszystko pójdzie dobrze i mamy regularne postępy. U dziewczyn jest o tyle łatwiej, że jeżeli jest naprawdę zdolna i pracowita adeptka, to wyniki przychodzą nieco szybciej. U chłopaków trwa to trochę dłużej i jest trudniejsze do osiągnięcia, ale możliwe, jak widać.
Sportowe Wywiady