Kiedy w roku 1993 Czesław Lang zdecydował się na przejęcie Tour de Pologne, wyścig ten właściwie nie istniał. W pamięci starszych kolarzy Bieg Dookoła Polski pozostał wspomnieniem wypartym przez Wyścig Pokoju z towarzyszącą mu polityczno-narodową otoczką. Tymczasem Lang, który jako pierwszy polski zawodowiec ścigał się przez kilka lat na Zachodzie wiedział, że prawdziwe kolarstwo jest gdzie indziej. Przekonywał do swojej wizji niezdecydowanych wierząc, że i w naszym kraju można zrealizować marzenia o profesjonalnym peletonie. Dziś zbiera tego efekty. Jako szef znakomicie funkcjonującego Lang Teamu i dyrektor wyścigu jest w zupełnie innym miejscu, czego potwierdzeniem była prezentacja dwóch pierwszych etapów Tour de Pologne 2013.
W środę w pięknych podziemiach krakowskiego rynku Czesław Lang po raz kolejny pokazał, co różni go od wielu innych wizjonerów – jest po prostu skuteczny i konsekwentny. Dowodem tego było podpisanie umowy z przedstawicielami regionu Trentino w obecności prezydenta miasta Krakowa Jacka Majchrowskiego.
- Zawsze pytano mnie, kiedy na trasie Tour de Pologne pojawią się prawdziwe góry – mówił Lang podczas prezentacji – otóż i są! I rzeczywiście. Kończące włoskie etapy podjazdy do Madonna di Campiglio i na Passo Pordoi budzą w każdym kibicu kolarstwa emocje i prowokują do wspomnień. Przecież to właśnie na drodze do Madonna di Campiglio swój ostatni wielki atak podczas Giro d’Italia przeprowadził Marco Pantani, to na Passo Pordoi ścigali się o różową koszulkę Fausto Coppi i Gino Bartali, a wracając do czasów bardziej współczesnych wystarczy wspomnieć tegoroczne Giro del Trentino, podczas którego na tym samym podjeździe bój o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej stoczyli Sylwester Szmyd, Domenico Pozzovivo i Damiano Cunego. Teraz te mityczne podjazdy staną się areną walki o triumf w Tour de Pologne!
Można mieć wątpliwości i zastanawiać się czy etapy w Trydencie nie „ułożą” klasyfikacji generalnej 70. edycji wyścigu, ale ja wierzę w instynkt Czesława Langa i jestem przekonany, że wie co robi. Może dzięki dużym różnicom czasowym po pierwszych etapach po raz pierwszy od lat na polskich odcinkach o zwycięstwo powalczą kolarze z ucieczki? A może o wszystkim zadecyduje kończąca wyścig jazda indywidualna na czas?
Czekam z niecierpliwością na 70. Tour de Pologne. Z jednej strony, czekam tak na każdą kolejną edycję naszego narodowego touru, ale z drugiej, ta zapowiada się naprawdę fascynująco i być może właśnie etapy w Trentino sprawią, że po raz pierwszy od dwudziestu lat to Polak stanie na najwyższym stopniu podium wyścigu „z ziemi włoskiej do Polski”? Mamy kilku naprawdę niezłych górali…
Adam Probosz – Eurosport
.