Był to najsłabszy występ Justyny Kowalczyk w premierze Pucharu Świata. Słabszy nawet od tych, kiedy nasza biegaczka dopiero zaczynała karierę. Przegrała z zawodniczkami, z którymi od lat nie zdarzały się jej porażki. Do najlepszych nasza biegaczka straciła ponad minutę, do Marit Bjoergen prawie półtorej. Trener Aleksander Wierietielny zapowiadał, żeby nikt nie oczekiwał rewelacji, ale takiego ostatecznego rozwiązania chyba nawet on się nie spodziewał.
Wyszło na moje. Od lat powiadam wszystkim, by nie traktowali poważnie wszelkich próbnych galopów, jakichś sprawdzianów. Nie mają moim zdaniem żadnej wartości, bo nigdy nie wiadomo jak są traktowane przez startujących. Mamy teraz świeży przykład, najświeższy. Pewien portal internetowy był uprzejmy napisać, że Marit Bjoergen została zdeklasowana w wewnętrznym sprawdzianie. Faktem było, że przegrała z Therese Johaug o ponad 50 sekund, była wolniejsza jeszcze od czterech innych Norweżek. Jednak w sobotę wygrała premierowy bieg Pucharu Świata w cuglach! To był bieg o coś, o punkty, a chce zdobyć po raz kolejny Wielką Kryształowa Wazę, o niemałe pieniądze. Norweżka pobiegła więc tak jak potrafi najlepiej.
Kowalczyk tydzień temu wygrała trzy biegi w fińskim Muonio. W sobotę z kretesem przegrała z zawodniczkami, które wówczas wyprzedziła. Na trasie w Gaellivare wszystkie one walczyły ze wszystkich sił. A czy tak było w Muonio? Śmiem wątpić. Sobotnia porażka była bardzo przykra, wszystkiego chyba nie można zrzucić na niezbyt odpowiadającą Polce trasę, pełną zakrętów i dość ostrych zjazdów. Co się stało? Mądrzejsi będziemy po tygodniu, a może po dwóch. Na razie Justyna Kowalczyk zanotowała falstart.