Pogłoski o wykluczeniu zapasów z Igrzysk Olimpijskich w 2020 roku stają się coraz bardziej zapowiedzią realnych zmian.
To jeden z pierwszych symboli, obok dyskobola, który kojarzy się z tą wielką imprezą. Tradycja może zostać wyparta np. przez chłopców na wrotkach. Czy to nie przesada?
Quo vadis organizacjo MKOl? Pytamy Andrzej Suprona.
Sportowe Wywiady: Już rok 1996 i przyznanie Atlancie organizacji Igrzysk Olimpijskich był bardzo niepokojącym sygnałem, że wartości wskrzeszone przez Pierre’a de Coubertina przegrywają z szelestem pieniędzy. W setny jubileusz nowożytnych igrzysk zawody winny się przecież odbyć w Atenach. Nikt nie sądził, że ktokolwiek poza Grekami mógłby wówczas gościć sportowców. Stało się inaczej.
Andrzej Supron: – Największą zmorą sportu jest to, że wpadł w szpony komercjalizacji. Dotyka to również organizatorów największych imprez. Sport stał się świetnym produktem komercyjnym. Idą za nim ogromne pieniądze, a w konsekwencji pojawiła się walka o wynik za wszelką cenę.
Cenę tę płacą też sportowcy.
- Tak. Tą ceną dla sportowca jest doping, farmakologia, która kłóci się z fundamentem sportowej rywalizacji. Na szczęście zapasy są dyscypliną, w której ta sprawa nie ma większego wpływu, więc mój sport jest w uprzywilejowanej sytuacji pod tym względem.
Ostatnio słowo „tradycja” wydaje się przeszkadzać wielu „mędrcom”, nie tylko w sporcie. Zapasy to przecież ikona igrzysk.
- Nawet nie chcę się na to powoływać, bo jest to oczywista sprawa i tu nie ma co dyskutować. To podstawa. Zapasy, boks, konkurencje rzutowe były nieodłącznym elementem rywalizacji olimpijskiej. Zawsze.
Zapasom zarzuca się, że są mało widowiskowe.
- Tak, to jest pewien mankament, z którym mógłbym się nawet zgodzić. Międzynarodowa Federacja Zapaśnicza wprowadza pewne zmiany w przepisach, ale czasami komplikują one tylko sprawę i robią z zapasów sport mniej czytelny. Ale czy to znaczy, że w życiu mamy robić tylko widowiskowe, przynoszące materialne zyski rzeczy nie dbając o te, które dają nam potężne korzyści? Poza tym jest wiele znacznie mniej widowiskowych dyscyplin, a o nich się nie mówi.
Jakie to korzyści?
- Korzyści płynące z zapasów są nie do przecenienia. Są o wiele większe niż się to wydaje przeciętnemu człowiekowi. Zapasy są doskonałą dyscypliną pod względem ogólnorozwojowym i mogą stanowić fundament do uprawiania każdej innej dyscypliny sportu. Powinny być powszechnie obecne w szkołach. W szkołach w Stanach Zjednoczonych czy w Skandynawii są wszędzie. Maty nie służą tam tylko do fikołków. Zresztą to odrębny temat. Przewrót w tył okazuje się dziś karkołomnym wyczynem dla dziecka. W zajęciach WF-u w szkołach uczestniczy tak naprawdę co czwarte dziecko. Nie muszę mówić, co to oznacza dla nas w przyszłości. Kalekie społeczeństwo.
MKOl już nie pierwszy raz podnosi rękę na zapasy.
- Szkoda gadać. Rozumiem, że wszystko się jakoś rozwija, technika pozwala zwiększyć zasięg pod względem oglądalności, ale bez przesady. Źle się dzieje. Trudno się też dziwić. Przecież wśród członków MKOl-u są nawet ludzie, którzy nigdy nie byli sportowcami. Nie wiedzą, co robią. Przykre i tyle. Będziemy czekać.
Wrotki zamiast zapasów – oto co nam grozi.
- Tak. Mamy jakieś mody powstałe pod wpływem filmów, albo ktoś w coś inwestuje i kładzie pieniądze. To się robi nieprzyzwoite. Są pewne kanony, święte zasady. Ok – możemy je modyfikować, tak jak zresztą się to dzieje – w zapasach zmniejszono liczbę kategorii, wprowadzono rywalizację kobiet, ale żeby likwidować całkowicie? To jest niewiarygodne. Po prostu niewiarygodne. Nie wierzę…
Dziękujemy za opinię. Pozdrowienia.
- Dziękuję. Pozdrawiam.
Marek Kaleta