Znów to zrobił! Sebastian Kawa kolejny raz został mistrzem Europy. Tym razem we francuskim Vinon Sur Verdun.
- Czy jako pilot szybowcowy czuje się Pan spełniony? – zapytał kilka miesięcy wcześniej polskiego mistrza Grzegorz Pajda. – Gdybym już więcej miał nie wygrać żadnych zawodów szybowcowych w życiu to to, co mam w pełni wystarczy. Mógłbym podjąć taką decyzję, a dotychczasowe wyniki byłyby jej mocnym usprawiedliwieniem. Ale nadal będę próbował.
- Od 2003 roku wygrywam wszystko, co jest do wygrania. Jak widać za mało – słyszymy w odpowiedzi na pytanie, czy nie żal, że media po macoszemu traktują sporty lotnicze. - Zdobyłem w ciągu roku dwa tytuły mistrza świata i nawet nie byłem wtedy nominowany do dziesiątki najlepszych polskich sportowców.
- W Czechach co roku tamtejszy totalizator sportowy kupuje kadrze wysokiej klasy szybowiec kosztujący około stu, dwustu tysięcy euro. Dzięki temu Czesi startują szeroką grupą w zawodach i trenują na tych szybowcach przez cały rok w różnych miejscach na świecie – dodaje Kawa, opowiadając nam również o sztuce latania szybowcem.
Sebastian Kawa wywalczył czwarty tytuł mistrza Europy. Jest przy tym dziesięciokrotnym mistrzem świata! Zapraszamy na fragment rozmowy, którą przeprowadził dla Sportowych Wywiadów Grzegorz Pajda (fot.), wieloletni dziennikarz i komentator sportowy, w przeszłości współpracownik BBC, Polskiego Radia, Orange Sport, Polsatu, obecnie Eurosportu i TVP.
Grzegorz Pajda: Jak Pan się czuje w roli najbardziej utytułowanego polskiego sportowca?
Sebastian Kawa: – Nie czuję tego zupełnie.
Ale Pan ma tego świadomość.
- Nie do końca. Wszelkiego rodzaju statystyki i historia moich startów nie za bardzo mnie interesowały. Jechałem na zawody, dobrze się na nich bawiłem i cieszyłem się ze zwycięstw. Praktycznie po rozdaniu medali to wszystko gdzieś ulatywało. Traktowałem i traktuje sport szybowcowy jako odskocznie od studiów, pracy i różnych zajęć. Dla mnie to przede wszystkim dobra rozrywka. Dopiero ostatnio zmuszono mnie abym poprzeglądał i uporządkował swoją dokumentacje i statystykę startów, ale nie jestem w stanie tego wszystkiego odtworzyć. Chodziło o książkę. Startując przez dwadzieścia lat w kilku zawodach rocznie, a przedtem jeszcze na żaglówkach, w pamięci pozostają już tylko poszczególne wyścigi, które wryły się mocniej z jakiegoś powodu.
Nie ma gdzieś żalu, że te sukcesy przechodzą przez media niemal niezauważone?
- Żal jest, ale co z tego? Mam żal, że nasze wyniki są spychane na margines przez grupę ludzi, którzy decydują o wartościowaniu sportowych osiągnięć ustalając listę zawodników których się docenia w plebiscytach, bądź nie. Wygląda to tak, jakby nie chodziło o sukcesy zawodnika, tylko o biznes jaki za nim stoi. Zdobyłem w ciągu roku dwa tytuły mistrza świata i nawet nie byłem wtedy nominowany do dziesiątki najlepszych polskich sportowców. Przykro jest tym bardziej, że na liście umieszczani są – przy całym dla nich szacunku – zawodnicy nie mający na swym koncie żadnych zwycięstw lub przemykający przez sport jak meteory. Ja od 2003 roku wygrywam wszystko, co jest do wygrania. Jak widać to za mało. Zdaję sobie sprawę, że decyduje tu również popularność danej dyscypliny i na czołowe miejsce bym nie liczył, ale mimo wszystko jest to przykre.
Pozycja szybownictwa w sportowej hierarchii w innych krajach jest inna.
- Bez porównania. Nie chcę tu mówić o Niemczech czy Francji, gdzie są ogromne tradycje. Oni są bogatsi i mają potężny patronat państwa. Ale nie trzeba jednak szukać aż tak daleko. Dobry przykład mamy tuż obok – Czechy. Co roku tamtejszy totalizator sportowy kupuje kadrze wysokiej klasy szybowiec kosztujący około stu, dwustu tysięcy euro. Dzięki temu Czesi startują szeroką grupą w zawodach i trenują na tych szybowcach przez cały rok w różnych miejscach na świecie. Mało tego – liczna grupa obiecującej młodzieży otrzymała szansę w postaci stypendiów i aż miło patrzeć, gdy w pierwszej dziesiątce dużych międzynarodowych zawodów dominują ich juniorzy. Wcale nie będę zdziwiony jak za klika lat panowanie na szybowcowym niebie będzie należało do nich. Pierwsze tego sygnały już są. Dziewiętnastoletni Radek Krejcirek – latając samotnie – przegrał na mistrzostwach świata w Uvalde tylko ze mną i Niemcem Sturmem.
Co musi charakteryzować pilota szybowcowego?
- To jest bardzo ciekawe zagadnienie. Na bardzo wysokim poziomie nie chodzi już o umiejętności, o podstawy, które każdy z nas ma opanowane. Znaczenia nabiera wiedza i doświadczenie, a na końcu psychika, która w ogromnym stopniu może zmieniać nastawienie pilota i jego decyzje. Pilot musi być trochę zadziorny, musi czasami wykonać coś co nie zawsze można uznać za bezpieczne, musi zrobić czasami coś innego, coś nowego. Jak się spojrzy na tych co wygrywają, to są ludzie bardziej ciekawi świata. Lubią eksperymentować. Chcą zawsze ograć tych co lecą z przodu, chcą spróbować czegoś niestandardowego, a jednocześnie potrafią przewidzieć odpowiednio szybko czy takie działanie ma szanse powodzenia. Szybowiec leci z prędkością 200 kilometrów na godzinę, przez komin termiczny przelatujemy w ciągu trzech sekund i tyle mamy czasu na decyzję, która może skutkować za wiele kilometrów do przodu. Czy zostać w tym noszeniu i nabrać wysokości, czy lecieć na skróty przez zbocza górskie, czy lecieć dookoła, ale cały czas we wznoszeniu ? Możliwości jak widać sporo, a czasu tyle co nic. Szybkość decyzji i zdolność przewidywania mają swoje znaczenie. Przyroda nas stale zaskakuje i dlatego jest to takie ciekawe.
Czy dwadzieścia , trzydzieści lat temu łatwiej było o sukcesy niż obecnie?
- Łatwiej. Poziom był niższy. Teraz w każdej dziedzinie, w każdym elemencie wszystko jest bardziej dopracowane począwszy od meteorologii a skończywszy na technologii produkcji szybowców. Myślę, że już bardzo niewiele można poprawić w osiągach szybowców poszczególnych klas. Sam pilot będzie dalej najważniejszy, ale będzie musiał się nauczyć korzystać z tych wszystkich nowinek i wykorzystać je dla osiągnięcia wyniku. Tak jak teraz na przykład nie każdy potrafi wykorzystać bardzo szczegółowe cyfrowe prognozy pogody. Oczywiście dalej istnieć będzie grupa pilotów słabiej przygotowanych pod każdym względem, która wykorzystywać będzie doświadczenie innych, co od czasu do czasu da im zupełnie przyzwoite miejsce w zawodach. W szybownictwie tak już jest, że ci co lecą z tyłu widzą co dzieje się z przodu stawki. Pozwala im to na wcześniejszą korektę lotu i unikanie tych problemów, które dotknęły liderów. Świat nie stoi w miejscu i można oczekiwać w najbliższym czasie takich technologii, które pozwolą rozpoznać miejsca, gdzie powietrze i ziemia są cieplejsze, wskazując obszary, gdzie należy szukać kominów termicznych. Mogą pojawić się zdjęcia satelitarne o dużej rozdzielczości wskazujące w kabinie pilota te z chmur, które szybciej wznoszą do góry, albo bardzo dokładne matematyczne modele atmosfery, super dokładne prognozy. Mam jednak wrażenie, że dalej mimo wszystko ostateczny wynik będzie zależał od człowieka.
Czy jako pilot szybowcowy czuje się Pan spełniony?
- W tej kwestii jestem często podpytywany – ile jeszcze można, co bym chciał jeszcze osiągnąć w szybownictwie ? Ja to ujmę tak – gdybym już więcej miał nie wygrać żadnych zawodów szybowcowych w życiu to to, co mam w pełni wystarczy. Mógłbym podjąć taką decyzję, a dotychczasowe wyniki byłyby jej mocnym usprawiedliwieniem. Ale nadal będę próbował.
Sportowe Wywiady
KLIKNIJ: Czytaj również wzruszające wspomnienie Marka Kachaniaka o Przyjacielu, śp. Wacławie Nyczu